06.05.2006r.
Minęło kilkanaście wspaniałych lat jak się poznałyśmy,
wspólne wspomnienia te chwile wzlotów i upadków. Dziś razem obchodzimy 18
urodziny. Już jako maluszki leżałyśmy w szpitalu obok, a prawie że razem, tak
zaczęła się nasza wspaniała przygoda z życiem…
Razem z Sylwią stanowimy duet nie tylko w szkole, ale
również wspólnie jesteśmy parą w siatkówce plażowej. Chodzimy do klasy
sportowej, aktualnie mieszkamy w Piotrkowie Trybunalskim, mamy tam świetne
warunki do trenowania plażówki, a nasz trener jest znakomity, dzięki udanej
współpracy w kole naszej trójki, odnieśliśmy już bardzo dużo tych największym
zwycięstw, ale też nie raz poczuliśmy smak porażki. Moja cała rodzina ma
przeciwko to, że uprawiam sport, niestety nie mam rodzeństwa, jedyna osoba,
która mnie rozumiałam oprócz Sylwii to moja babcia, jednak ona zmarła 3 lata
temu, była ona mi bliższa niż własna matka, teraz mi już została tylko moja
przyjaciółka. Ostatnio w domu coraz częściej wybuchają wielkie kłótnie,
pomiędzy mną, a rodzicami. W tym roku piszę maturę uczę się w każdym wolnym
czasie, co prawda przez całe dnie ciężko pracuje, ale za to nie śpię po nocach,
aby w tym roku jak najlepiej skończyć szkołę i móc się dalej rozwijać.
Dokładnie 5 dni temu, po raz ostatni odezwałam się do matki…
-Ty gówniarzu myślisz, że nie mam nic ciekawszego do roboty
tylko się z Tobą po lekarzach tłuc?! Zobaczysz zdasz maturę, pójdziesz na
medycynę to już nie będziesz grać w tą bezsensowną siatkówkę!! Co masz z tego?
Nic, tylko kości łamiesz!
-Zamknij się w końcu!!! Mam Cię dość i w dupie to mam co
myślisz o mnie i o siatkówce, nikt Ci nie kazał ze mną jeździć, sama bym sobie
poradziła, siatkówka to najlepsza rzecz jaka spotkała w życiu! I wiesz co Ci jeszcze powiem?! Od dzisiaj
będziesz mieć mnie z głowy, wyprowadzam się, w końcu już jestem pełnoletnia i nie powinno Cię już
obchodzić moje życie! Żegnaj.- wykrzyczałam, poszłam po wszystkie walizki i
pudełka, następnie wpakowałam je w samochód Mariusza, brata Sylwii, udało mu
się urwać ze zgrupowania i przyjechać na kilka dni do domu, między innymi na
urodziny siostry. Mariusz i Sylwia mieszkają razem w jednym małym, ale przestronnym domku. Ich rodzice zginęli tragicznie w
wypadku samochodowym, gdy jeszcze byli mali od tej chwili zamieszkam razem z
nimi.
-No to witaj Edytko w naszym skromnych progach.- uśmiechnął
się atakujący, po czym zaprowadził mnie do mojego nowego pokoju.- Pomóc Ci się
rozpakować?- dodał po chwili.
-Nie trzeba poradzę sobie, możesz zrobić herbaty.-
odwzajemniłam uśmiech.
-Dobrze, co tylko chcesz, ale na pewno sobie poradzisz?
-Tak, pewnie idź już.- rzuciłam w niego poduszką.
-A kiedy Sylwia wróci?
-Nie wiem, poszła coś załatwić na imprezę.
-A to kiedy już ją robicie?
-Jutro, zapominalski strasznie jesteś.- zaśmiałam się.
-Wiesz to przez te treningi, Raul ostatnio dał nam w kość.
-No cóż, grasz w reprezentacji, nie powinieneś narzekać, no
gdzie jest ta moja herbata?!- popędziłam go.
-No chwileczkę no.- zaśmiał się i poszedł do kuchni,
mimo że wzięłam ze sobą chyba wszystkie
rzeczy z domu, to rozpakowanie tego zajęło mi tylko godzinę, z małą pomocą Pana
tego domu.
-Choć do kuchni, robiłem nam herbatę i kanapki.- powiedział
po chwili. Uśmiechnęłam się i poszłam razem z Mariuszem zjeść ..
*5 dni później*
-No w końcu, już myślałam że przez cały dzień będę musiała z
nim siedzieć. – mruknęłam żartem.
-Nie będziesz, spokojnie- puściła mi oczko.- Skończyłaś już
wszystko robić?
-Tak, a co?
-No to jedziemy do Łodzi na zakupy.- odpowiedziała wesoło.-
Mariuszku ukochany braciszku…
-Nawet nie myśl.
-Tak myślę, albo pożyczasz mi samochód albo jedziesz z nami
do galerii.
-Ale dlaczego aż do Łodzi? Nie możecie zrobić zakupów tutaj
albo w Bełchatowie?
-Nie i nie marudź, sobie też mógłbyś kupić jakieś nowe ciuchy.
-No dobra, dobra. To co jedziemy już czy czekamy na coś
jeszcze?
-Ja się jeszcze muszę przebrać, za chwilę do Was przyjdę.-
powiedziałam szybko i poszłam założyć inną świeżą bluzkę. Po niecałej godzinie
byliśmy na miejscu. Po dwóch godzinach łażenia po sklepach w końcu znalazłyśmy
coś dla siebie, na naszą imprezę urodzinową. Kupiłam sobie krótką turkusową
sukienkę z beżowymi dodatkami i beżowe szpilki na platformie. Sylwia postawiła
na fioletową tunikę i czarne szpilki. Mimo, że byłyśmy siatkarkami to miałyśmy
obydwie jedyne 1,75m, dlatego też nie musiałyśmy sobie odmawiać eleganckich
butów, zwłaszcza gdy przeważnie spędzamy czas w gronie wielkoludów. Po godzinie
byliśmy już w domu, między czasie zjedliśmy jeszcze obiad, szybki prysznic,
lekki makijaż, ubranie nowych ciuchów i czekaliśmy już naszych gości. Niemal
każde urodziny robiłyśmy razem, na naszym przyjęciu byli głowie znajomi z
boiska, z naszego środowiska, nie brakowało też zawsze kilku chłopaków z kadry,
oraz dziewczyn. Po nie długim czasie, wszyscy już byli. Zabawa trwała w
najlepsze, dopóki ktoś nie zadzwonił do drzwi…
------------------------------------------------------------------------------------
No i jest prolog :) Czekam na Wasze pierwsze opinie :)
Świetny! Zapraszam na mojego nowego bloga : http://zamarzeniamigoni.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń