piątek, 4 kwietnia 2014

Rozdział 9

-Ale czego masz dosyć? Nie rozumiem.
-Nie rozumiesz? Sylwii mam dosyć, na każdym kroku musi mi udowadniać, jaka ja jestem beznadziejna, bo nie jesteś już z Pauliną. To wszystko moja wina, gdybym sobie na to nie pozwoliła, Ty byłbyś szczęśliwy z nią, a my z Sylwią miałybyśmy takie relacje jak zawsze!- wybuchłam płaczem.
-Uspokój się! To niczego i tak nie zmieni, to była tylko i wyłącznie moja decyzja, a one nie mogą się z tym pogodzić, bo chyba bez sensu jest z być z kimś, do kogo nie czuje się już tego samego co kiedyś, prawda? I wcale nie byłbym z nią szczęśliwy, jestem szczęśliwy z Tobą, ponieważ Cię bardzo kocham i mimo, że nikt nie chce naszego szczęścia, ja zrobię wszystko, abyśmy wyszli na prostą. Przysięgam.- powiedział, wtulił mnie w swe ramiona i pocałował w czoło.
-Też Cię bardzo kocham i nie chcę Cię stracić.- cichutko wyszlochałam.
-Nie pozwolimy na to.- odpowiedział z uśmiechem.- Bardzo chciałbym z Tobą zostać, ale niestety praca wzywa, jak tylko skończymy przyjdę do Ciebie.- pocałował mnie w policzek i wyszedł z pokoju.  Nie chcąc siedzieć sama w czterech ścianach postanowiłam się przejść po Spalskich salach. I nasuwały się kolejne myśli, co będzie dalej, dlaczego Sylwia aż tak mnie znienawidziła? Zawsze pokazywała, że mogę na nią liczyć, świetnie się dogadywałyśmy, chociaż tak samo było z Patrykiem. Jak widać życie uwielbia komplikować spokój uczciwych ludzi. Najpierw śmierć rodziców, potem rozstanie z Patrykiem, a na sam koniec ta komplikująca już całkiem wszystko sprawa, co jeszcze się musi zdarzyć, abym w końcu wiodła spokojne i opanowane życie?  

Po półgodzinnej przechadzce doszłam do swojego miejsca, gdzie wszystkie problemy schodziły na drugi plan. Moje ulubione miejsce było zwykłym… ogrodem. Był ogromny, znajdowało się w nim nieskończenie wiele tulipanów tworzących tunel, który prowadzi do stawu. W nim pływały złote rybki i blado-różowe lilie wodne. Przechodząc przez kładkę ujrzymy drobny, zrobiony z płaskich kamieni wodospad, w którym tajemniczo szumiała woda. Idąc dalej ścieżką wyrośnie przed nami mały domek, w którym na całą szerokość rozłożony jest hamak, a obok półka z książkami. Tam najbardziej lubiłam przebywać. Aż dziw, że ten ogród stoi od wielu lat zapomniany i jest odwiedzany tylko przeze mnie.
Położyłam się na hamaku i najzwyczajniej w świecie zmęczona tym wszystkim zasnęłam. Obudził mnie głos nadchodzących kroków, lekko otworzyłam oczy i ujrzałam… Mariusza.
-Co Ty tu robisz?- spytałam zdziwiona.
-Sam chciałem się oto Ciebie spytać. Skąd wiedziałaś o tym miejscu?
-Cudowne jest prawda?
-Prawda, a ja nawet wiem kto jest tego właścicielem i wykonawcą.- mruknął z uśmiechem.
-Taak? A kto to taki?- zapytałam z szerokim uśmiechem.
-Mój tata. Włożył w to naprawdę dużo  pracy, a ja pomagałem mu jak tylko mogłem. Zrobił to dla mamy, jednak nie zdążył jej pokazać.- jego mina zbledła. Mocno go przytuliłam.- Przychodzę tu jak tylko znajdę chwilę wolnego. Chciałem to miejsce pokazać najważniejszej osobie w moim życiu, ale...
-Pewnie tu przychodziłeś z Pauliną, prawda?- przerwałam mu.
-Nie, Ty miałaś być pierwsza, już od dawna o tym myślałem, żeby Cię tu zabrać, nawet wtedy gdy byłem z Paulą. Uwierz mi.- dokończył, wpijając się w moje usta. Przesiedzieliśmy tutaj całe popołudnie, później niestety musieliśmy wrócić do ośrodka.
-Było cudownie, dziękuję.- powiedziałam i poszłam do swojego pokoju, położyłam się ze słuchawkami w uszach i nic nie miało znaczenia, pogrążyłam się w marzeniach.

Oczami Mariusza

Po powrocie od razu chwyciłem za telefon i zadzwoniłem do Sylwii.
-Co Ty sobie do cholery wyobrażasz?!
-O co Ci znowu chodzi?!
-O co mi chodzi? O co Tobie chodzi, czemu się tak uwzięłaś na Edytę?! Czego tak samo jak i Ty, jak i Paulina nie możecie pojąć tego, że to tylko i wyłącznie moja decyzja i Edyta wcale nie miała na to wpływu?! Ile razy można powtarzać, że nie jestem tego typu z człowiekiem, że będę z kimś w związku na siłę? No ludzie, rozumnie to wreszcie, że chce być szczęśliwy, a z Paulą nie byłem! Co dla Ciebie się bardziej liczy, brat i najlepsza przyjaciółka czy ktoś inny? Ona Cię omamiła, czemu Ty jej wierzysz? Ja Ciebie w ogóle nie rozumiem i nie poznaje! Głupia i naiwna jesteś, tak jak ja byłem wcześniej, tyle mam Ci do powiedzenia!
-Jestem głupia i naiwna tak jak Ty kiedyś? O co chodzi, o czymś nie wiem?
-Nie wiesz, a szkoda, może wtedy byś mnie zrozumiała.
-Jutro przyjadę i porozmawiamy, dobrze?
-Byłbym wdzięczny jakbyś też przeprosiła Edytę.- zakończyłem i odłożyłem słuchawkę.  Po tym długo siedziałem na ławce koło budynku ośrodka.
-Coś się stało?- spytał zatroskany Winiar.- Tak patrzyłem przed okno i chyba już długo tu siedzisz, nie?
-No chyba się trochę zasiedziałem.- odpowiedziałem ze smutkiem w głosie.- Lepiej już pójdę.
-Czekaj, czekaj, najpierw mi powiesz co się dzieje.
-Nie chce Cię zanudzać moimi problemami.
-Uwierz mi, że zawsze i wszędzie Cię wysłucham, także nie opowiadaj głupot, tylko mów co się dzieje.
-Po prostu mam problem z dziewczynami. Nie potrafię wybaczyć Paulinie tego co zrobiła, myślałem, że jakoś to się ułoży i stworzymy szczęśliwą rodzinę, ale nie potrafię.. Rozstałem się z nią.. Za to moje uczucie do Edyty coraz bardziej się po głębsza, a Sylwia za wszystko mnie obwinia, a nic nie wie.. Kazałem jej przyjechać, mam już dosyć patrzenia jak męczy się w tym Edyta.. I nie tylko ona, ale chyba my wszyscy..
-Jedyne co jestem w stanie Ci teraz powiedzieć, to, to że podziwiam Cię jak sobie z tym wszystkim radzisz. Serio, ja to nie wiem co bym zrobił, chyba poddałbym się bez walki już na początku.

-Wcale nie jest tak jak myślisz, a teraz przepraszam Cię, ale chce iść się położyć.- zakończyłem naszą rozmowę, po czym poszedłem do pokoju. Szybki zimny prysznic i położyłem się do łóżka. Chciałem jak najszybciej zasnąć, jednak nie mogłem. Do późna w nocy biłem się ze swoimi myślami. Zasnąłem grubo po 3 w nocy, a już kilka godzin później czekała mnie rozmowa z siostrą.

_____________________________________________________________
:)  

niedziela, 26 stycznia 2014

Rozdział 8

Oczami Mariusza

Po kilku minutach zorwiętowałem się, że Patryk tylko leży już nawet się nie bronił. Rękę miałem całą we krwi. Wstałem otrzepałem się z ziemi.
-To za to wszystko co zrobiłeś Edycie!- krzyknąłem do niego, odwróciłem się na pięcie I poszedłem z stronę domu.
-Co Ty narobiłeś?! Przecież dobrze wiesz, że on tego tak nie zostawi! On ledwo co żyje!- wykrzyczała do mnie Edyta, łapiąc mnie za rękę.
-I co z tego?! Należało mu się!- odpowiedziałem zdenerwowany. 
-Ale mogłeś to rozwiązać w inny sposób, a nie taki!
-Owszem mogłem, a nawet chciałem, ale gdy zobaczyłem jego twarz, nie potrafiłem się opanować. Przepraszam..- powiedziałem spuszczając głowę w dół.
-Dobrze, już dobrze. Rozumiem..- odpowiedziała, po czym delikatnie pocałowała moje usta.- Nie wracajmy jeszcze do domu..- cichutko szepnęła, wtulona we mnie. –Choć ucieknijmy stąd nie chce oddychać tym zatrutym powietrzem!- dodała po chwili.
-Kocham Cię.- czule szepnąłem w jej uszko, po czym objąłem ją ramieniem I poszliśmy na długi spacer.
-O czym myślisz?- Edyta zapytała się, spoglądając na moją poważną I zamyśloną minę.
-A o czym? O wszystkim… O Tobie… O nas…
-A o czym o mnie, o nas?
-O tym, że bardzo się cieszę, że tak wybrałem. Że wybrałem Ciebie, a nie Paulinę. Ale również myślę, o tym że nigdy nie pozwolę Ci odejść. .. A tak w skrócie to.. Jesteś moją przyszłością i tylko Ciebie chcę!
-Miło mi…- powiedziałam z rumieńcami na policzkach.
-Mi też.. Że jestem taki szczęściarzem!- po tych słowach już nic więcej nie mówiliśmy do końca naszego wspólnego spacer.  Około 2:00 w nocy postanowiliśmy wrócić do domu, ponieważ ja musiałem dołączyć do reszty kadrowiczów, a Edytę czekał trening z Sylwią.
-Na litość Boską, gdzie Wy tyle byliście?!- przywitała nad Sylwia wychodząc z salonu.
-Czemu nie śpisz?- spytała ją Edyta.
-Bo się  o Was martwiłam!- odpowiedziała.
-Bez potrzeby.- bąknęła Edi  z uśmiechem na twarzy po tym poszła na górę, a ja razem z nią.
-Mariusz zaczekaj.- zatrzymała mnie Sylwia.
-O co chodzi?
-Rozstałeś się z Pauliną, tylko po to by być z Edytą, prawda?
-To nie tak..
-A jak? Przecież nie można przestać kogoś kochać tak po prostu od tak..
-A jednak można. Myślisz, że to takie proste? Nie układało nam się od pewnego czasu. Spotkałem się z nią tylko I wyłącznie z przyzwyczajenia. Uczucia kaleczą ja wiem to..Musisz też wiedzieć, że mi nie było łatwo pójść do niej, spojrzeć w jej oczy I powiedzieć “To koniec” I tak zwyczajnie odejść. Po tylu latach, kochałem ją I to bardzo, miała być moją żoną, mieliśmy stworzyć rodzinę. Ale moje uczucia mimo to zaczęły do niej gasnąć, dlatego zakończyłem to co między nami było.. Bo tak wydaje mi się, że będzie lepiej dla naszej dwójki. Fakt jestem z Edytą. Zakochałem się, nie panuję nad tym.Ale czuje, że to jest coś silnego. Coś czego nie chce popsuć, ani nie chce żeby gasło, tak jak poprzednim razem właśnie z Pauliną. Jestem szczęśliwy, Edyta też. Powinnaś się cieszyć z naszego szczęścia, bo chyba to nas kochasz najbardziej, nie? A teraz pozwól mi się już położyć. Nie mam nic więcej Ci do powiedzenia. Dobranoc.- zakończyłem I poszedłem spać.

Wstałem wczesnym rankiem, zjadłem szybkie śniadanie, prysznic, wziąłem torbę I wyszedłem zanim dziewczyny się obudziły, I pojechałem z powrotem do Spały, na drugą “część” zgrupowania.


Oczami Edyty  

Obudziłam się tak jak zwykle, o 7:30, Sylwia jeszcze spała. Zaparzyłam sobie mięty I poszłam pod prysznic. Po 20 minutach siedziałam w kuchni jedząc  śniadanie I popijając herbatę. Po chwili przyszła Sylwia.
-Cześć.- rzuciła oschle, zalewając sobie sok.
-Teraz już zawsze będziesz mnie tak traktować?- zapytałam jeszcze spokojnie.
-Przecież nic nie mówię…
-No właśnie nic nie mówisz..
-A co mam nic mówić?
-No nie wiem… Wszystko jak zawsze? Wiem, że lubiłaś Paule I w ogóle.. Ale to nie feir..
-Co jest nie feir, że rozwaliłaś jej życie?!- krzyknęła ze złością.
-Ja jej rozwaliłam życie?! Nie chce nawet tego słuchać! Tak dla Twojej wiadomości, to sama byłam zła na Mariusza, że się z nią rozstał, wcale tego nie chciałam. Bo nie liczyły się wtedy moje uczucia nawet dla mnie, rozumiesz czy nadal nie?! Nie chce z tą rozmawiać, w ogóle najlepiej będzie, jak sobie stąd pójdę !- odwarknęłam, pobiegłam po schodach na górę po najpotrzebniejsze rzeczy. Po nie całych 10 minutach byłam w drodze na autobus. Jako, że zaczął się sezon reprezentacyjny, nie zbyt miałam się gdzie podziać, więc postanowiłam zrobić moim ukochanym przyjaciołom niespodziankę I odwiedzić ich w Spale. Po kilku godzinach drogi byłam na miejscu. Jak zwykle przyjęto mnie ciepło I nie sprawiano problemów, w przydzieleniu pokoju dla mnie. Poszłam do siebie zostawić torbę, która trochę ważyła. Zaraz po tym jak ją odłożyłam napisałam do Mariusza sms’a o treści “Przyjdź do pokoju nr. 55 J “ Po kilku minutach usłyszałam ciche pukanie do drzwi,wstając z łóżka, poszłam otworzyć.
-A co Ty tu robisz? Stało się coś?-spytał zaskoczony atakujący.

-Mariusz ja mam tego dosyć…- odpowiedziałam ledwo powstrzymując łzy.  

____________________________________________________________________
Witam po długiej przerwie :)) Mamy już 8 rozdział, wkrótce ciąg dalszy. 

Zapraszam i gorąco Was pozdrawiam ;* ;) 

środa, 16 października 2013

Rozdział 7

Oczami Edyty

Gdy tylko dotarliśmy do domu położyłam się do łóżka, Mariusz rzucił swoimi bagażami i wybiegł gdzieś nie mówiąc, gdzie się wybiera.
*15 minut później*
Nie mogłam jednak zasnąć, przewracałam się na wszystkie strony lecz to i tak nic nie dało.  Sylwia musiała to usłyszeć, ponieważ po paru minutach była u mnie z gorącą czekoladą.
-Jak się czujesz?- spytała podając mi kubek.
-Dzięki.- odpowiedziałam z bladym uśmiechem na twarzy.- Gdzie pojechał Mariusz?-  zapytałam zgrabnie zmieniając temat.
-Wiesz, że nie wiem? Ostatnio jakoś dziwnie się zachowuje. Mam nadzieję, że to nic związanego z Pauliną, bo chyba wiesz, że mają brać ślub, prawda?- zamilkłam, całkowicie nic nie wiedziałam co mam jej powiedzieć. Wygląda na to, że Sylwia nie wie o zamiarach Mariusza i o tym co działo się w Hiszpanii, albo to Mariusz mnie okłamuje…- No, ale mniejsza oto, a jak sprawa z Patrykiem?
-Nie będę o nim rozmawiać.
-Przepraszam…- Może obejrzymy jakiś film?- dodała po chwili, skinęłam głową i włączyłam laptop, Sylwia zaczęła szukać coś do obejrzenia. Nagle spojrzała na mnie.
-O co chodzi?- spytałam zaskoczona.
-Podoba Ci się, co?- zapytała nagle Sylwia.- No Mariusz.- dodała, widząc moje pytające spojrzenie. Zaprzeczyłam stanowczo.- Nie udawaj. Przecież widzę, jak na niego patrzysz… -  nie odpowiedziałam, głośnie kłapnięcie drzwiami uratowało mnie z krępującej sytuacji. W jednej sekundzie zerwałam się z łóżka i pobiegłam do drzwi… Zastałam w nich Mariusza, ledwie trzymającego się na nogach. Czułam od niego mocną woń alkoholu.
-Mariusz coś Ty ze sobą zrobił?! – wrzasnęłam.  W odpowiedzi usłyszałam niezrozumiałe bełkotanie. Wzięłam dwa uspokajające wdechy i ciągnęłam:
-A tak w ogóle to gdzieś Ty był?!
-U Pauliny.- wymamrotał Szampon i opadł na kanapę.
-I ona pozwoliła, żebyś się tak upił?!
-Nie jestem już z Pauliną!!! I już nigdy nie będę!!!
-Co Ty wygadujesz?!- wtrąciła się Sylwia. I w tej chwili właśnie zadzwonił telefon Mariusza, wyciągnął go z kieszeni, spojrzał na ekran i podał go mi.
-To policja, odbierz, bo ja nie jestem w stanie…- dokończył. Nacisnęłam zieloną słuchawkę i wdałam się  w rozmowę z policjantem. Po kilku minut odłożyłam telefon Wlazłego.
-I co się dowiedziałaś?- powiedzieli w tym samym czasie z Sylwią.
-Już wiem co z Twoim autem…- rzuciłam przykrym głosem w stronę Mariusza, ten poparzył się znacząco, żeby mówiła dalej.- Znaleźli go w lesie, brakuje znaczących części, praktycznie nic nie zostało z tego samochodu…
-Wiedzą, kto jest sprawcą?- zapytał.
-Tak… To Patryk…

Oczami Mariusza

Gdy Edyta wypowiedziała to imię, poczułem się jakby ktoś wylał na mnie kubeł zimnej wody.
-Zabiję skurczybyka.- mruknąłem i ruszyłem w stronę drzwi.
-Gdzie Ty znowu idziesz?!- naskoczyła na mnie moja kochana siostrzyczka.
-Myślisz, że to tak zostawię?
-Mariusz spokojnie. Patrykiem zajmie się policja…- odezwała się nagle Edyta.
-Policja? Pfff.- położyłem rękę na klamce.- Przesłuchają go i co? I gówno!, koniec sprawy, nie mogę do tego dopuścić! – Edyta położyła rękę na moim ramieniu. Przeszedł mnie dreszcz i to całkiem przyjemny.
-W tym stanie możesz spowodować wypadek, a nawet i gorzej. Ciebie wtedy prędzej do więzienia, a nie jego! Więc lepiej uspokój się i idź spać.- powiedziała. Zastanawiałem się przez chwilę. Może i miała rację? Może zajmę się tym jutro? Ale w sumie do jutra to on może już uciec.
-Nie, Edyta.- powiedziałem i nacisnąłem na klamkę i wyszedłem z mieszkania.

Oczami Edyty

Boże w życiu nie widziałam bardziej upartej osoby. Pośpiesznie sięgnęłam po buty.
-A Ty co robisz?- spytała dziwnie Sylwia.
-Jak to co? Biegnę za nim , uratować mu ten uparty tyłek!- odpowiedziałam zakładając kurtkę, wybiegłam. Dopadłam go za rogiem pobliskiej kamienicy.
-I co masz zamiar iść 5 km na piechotę? Do tego czasu Patryk może już siedzieć dawno na pokładzie samolotu. – wykrzyknęłam dość głośno, ludzie zaczęli wyglądać z okien sowich mieszkań. Mariusz spojrzał na mnie. W jego oczach błyszczał  gniew.  
-Naver say never.- odpowiedział, ale bardzo dobrze wiedziałam, że wcale nie ma tego na myśli.
-A jeśli już go tam znajdziesz to co? Pobijesz go?
-A żebyś wiedziała!
-Śmieszny jesteś. On był w wojsku, a to że jesteś sportowcem i masz dużo siły to nie znaczy, że jesteś lepszy od niego!
-To bez znaczenia.- jęknął, po czym szedł dalej, postanowiłam iść razem z nim.
Doszliśmy do domu Patryka. Zadzwoniłam dzwonkiem. Cisza. Drugi raz. Cisza. Zadzwoniliśmy trzeci raz i zgadnijcie co… CISZA…CHOLERNA…CISZA…!!!!
-A nie mówiłam?- spytałam sarkastycznie.
-Otwórz te cholerne drzwi!- krzyknął Mariusz. W tej samej chwili w oknie zapaliło się światło.
-A nie mówiłem?- powtórzył, naśladując mnie.
-Mariusz…- przeciągnęłam. I czekałam w ciszy na rozwój wydarzeń.
Nagle drzwi się otworzyły, a w nich ukazał się Patryk.

-Chcecie żebym wezwał policje?!- wrzasnął. Wtedy Mariusz nie wytrzymał i rzucił się na niego z pięściami… 

poniedziałek, 14 października 2013

Rozdział 6

Przez resztę dnia byliśmy na plaży, potem poszłam znowu na dyskotekę, tylko że tym razem z Mariuszem. I tak spędziliśmy w Hiszpanii nasze całe wakacje, było cudownie, zdarzyło się wiele, w końcu chociaż tam mogłam zapomnieć o wszystkim, nie chciałam wracać do domu, ale musieliśmy, bo teraz musimy dzielnie kibicować chłopakom w Lidze Światowej.

O 7:30 rano we wtorek byliśmy już na lotnisku w Warszawie. Byłam trochę zmęczona podróżą, bo jak się okazało musieliśmy lecieć innych samolotem, bo tamten uległ awarii, a ten miał mało miejsca i było strasznie niewygodnie. Gdy odebraliśmy nasze bagaże i poszliśmy pod samochód, okazało się, że nie ma go tam, gdzie go zostawiliśmy.Obszukaliśmy cały parking, oraz najbliższą okolice. Bez skutków, nigdzie go nie było… Postanowiliśmy jechać na policje, tylko że tym razem musieliśmy taksówką, bo nie mieliśmy wystarczająco dużo siły iść na piechotę i to jeszcze z ciężkimi walizkami. Gdy dotarliśmy na komisariat, musieliśmy czekać dobrą godzinę, bo wszyscy policjanci byli nagle poważnie zajęci. Aż w końcu wyszedł do nas jeden z nich i poprosił Mariusza, aby wszedł do pomieszczenia. Po złożonych zeznaniach, kazali czekać aż auto się odnajdzie, a na razie wracać do domu, bo nie ma co tu siedzieć. Biegiem pognaliśmy na peron, gdzie zaraz miał być pociąg do Bełchatowa. Zdążyliśmy w samą porę. Pociąg stał, jakby czekał na nas specjalnie. Ja i Sylwia poszliśmy zająć miejsca w najcichszym przedziale, a Mariusz poszedł kupić bilety.
-Ile w tym pociągu ludzi, a myślałam, że pójdę spać.- szepnęłam do Sylwii, a ona jednym ruchem głowy skinęła na moją wypowiedź.
-Popatrz!- krzyknęła nagle i wskazała na coś. Podążyłam wzrokiem za jej dłonią.
-Kto pierwszy ten lepszy!- odkrzyknęłam wesoło i z szerokim uśmiechem na ustach zaczęliśmy biec. Wygrałam oczywiście ja, z resztą jak zawsze. Nie moja wina, że biegałam szybciej od Sylwii. Zajęłyśmy miejsce, całe zdyszane, ale szczęśliwe, by najmniej ja. Po paru minuta dołączył do nas Mariusz.
-Co robimy?- zapytał rozdając nam bilety.
-Ja to chciałam się zdrzemnąć, ale nie da rady, w żadnym przedziale nie ma spokoju i ciszy.
-To może „Prawda czy wyzwanie”?- zaproponowała Sylwia. Zgodziliśmy się. Zaczął Mariusz. Jego oczy osiadły na mnie, po chwili wybełkotał.
-Edyta, prawda czy wyzwanie?
-Wyzwanie.
-Hmm… Wyjrzał z przedziału.- Podejdź do tego faceta. – wskazał palcem na wysokiego bruneta. –I zagadaj.- dodał z szatańskim uśmiechem. Ze słodkim uśmiechem wstałam i podeszłam do nieznajomego, który siedział odwrócony plecami.
-Cze… Patryk?!
-Edyta, co Ty tutaj robisz?!- spytał jakby przestraszony.
-Co Ty tutaj robisz?!- odpowiedziałam pytaniem, na pytanie. W tej samej chwili zauważyłam dziewczynę siedzącą obok niego. Zlustrowałam ją wzrokiem, jakby mi kogoś przypomniałam, ale nie…
-„Plastik”- stwierdziłam z pogardą w myślach.
-Emmm.- zaczął się jąkać Patryk.
-Kochanie, kto to?- odezwała się dziewczyna. Głos miała równie przesłodzony jak wygląd.
-Nikt ważny.- odpowiedział jej i namiętnie pocałował. Nie wytrzymałam i po chwili wybuchałam.
-I co Ty sobie myślisz, że jak ją pocałujesz na moim oczach, mi się zrobi przykro, że z Tobą zerwałam?!
-To już pocałować swojej dziewczyny nie można?
-I akurat musisz to robić, jak ze mną rozmawiasz?! Myśli, że ja jestem jakaś ułomna i nie wiem co Ty kombinujesz?! Boże jaka ja musiałabym być głupia, jak z Tobą byłam, co ja w Tobie wydziałam, nie wiem, najwidoczniej ślepa byłam. Aż to się w głowie nie mieści…- wykrzyczałam wymachując rękami, po tym obkręciłam się na pięcie i wszyłam na maxa wkurzona. Byłam zazdrosna, sama nie wiem dlaczego, ale wciąż coś do niego czułam, wróciłam na miejsce…
-To był Patryk.- wycedziłam przez zęby i najzwyczajniej w świecie rozpłakałam się. Mariusz czule objął mnie ramieniem, a Sylwia zaczęłam szukać w torbie, dla mnie chusteczek.

Perspektywa Mariusza

W domu byliśmy dopiero około 12:45, gdy tylko doszliśmy, zostawiłem swoje rzeczy i pobiegłem do domu Pauliny, żeby wszystko jeszcze odkręcić. Zacząłem pukać do drzwi, nikt nie otwierał. Stałem po drzwiami kilka ładnych minut, aż w końcu otworzyła mi Paulina.
-Co się stało? Brałam prysznic. Wejdź do środka.- weszłam. Paula była w samym ręczniku, jak zawsze, gdy tylko mnie zobaczyła miała uśmiech na twarzy, który akurat dzisiaj nie gościł długo na jej twarzy.
-Tak stało się.
-A więc słucham.
-Prostu z mostu i na temat: Nie kocham Cię już, to koniec…- powiedziałem i spuściłem głowę.
-Ale jak to?- odpowiedziałam walczyć ze łzami.
-Długo się nad tym zastanawiałem i doszedłem do tego, że w sumie jestem z Tobą, bo jestem, a nie dlatego, że Cie kocham. Przykro mi, ale to bez sensu to ciągnąć. Znajdziesz sobie kogoś bardziej wartego ode mnie. Cześć.- dokończyłem i wyszedłem zamykając za sobą drzwi….

piątek, 11 października 2013

Rozdział 5

-Zdajesz sobie sprawę z tego co mówisz?
-Tak, dużo o tym myślałem.
-I tak po prostu stwierdziłeś, że nie kochasz Pauliny?
-Owszem, chyba lepiej, że teraz mi żebym miał uciekać spod ołtarza, albo później mielibyśmy się rozwodzić…
-A powiedziałeś jej o tym?
-Yyyy…  To znaczy powiem, jak wrócimy do Polski.
-Naprawdę, nic nie mówiłeś Paulinie?
-Nie.
-A z Sylwią o tym rozmawiałeś?
-A po co?! Jestem już dorosły i wiem co robię!- powiedział lekko zdenerwowany.
-Spokojnie, nie unoś się. Wiem o tym, tylko że to dosyć poważna rozmowa. Nie można z dnia na dzień kogoś przestać kochać. – odpowiedziałam dość spokojnie.
-Można, gdy poznaje się na nowo  osobę, którą zna się od wieków… - zapadła długa chwila ciszy, Mariusz cały czas się na mnie patrzył, ja za to odwróciłam w drugą stronę. Całkowicie nie rozumiałam co on wygaduje, aż w końcu mogłam się tylko domyślać, że to chodzi o mnie. Odkąd zamieszaliśmy razem, trochę się zmieniły nasze stosunki, na lepsze, ale żeby aż tak?!
-Choć wracamy już.- syknęłam i pojechaliśmy z powrotem na rolkach do hotelu.
Jak dojechaliśmy Sylwii nie było w pokoju, ja przebrałam się w ładniejsze ciuchy i poszłam do pobliskiej dyskoteki, Mariusz był zajęty i nawet nie zauważył gdy przebrana wychodziłam. Zostawiłam mu kartkę na stoliku:
Wychodzę i nie wiem kiedy wrócę. Nie pisze, gdzie będę, ponieważ ten wieczór chcę spędzić sama… Edyta” 

Oczami Mariusza

Edyty nie było nigdzie w wynajętym pokoju, pomyślałem że jest w łazience, ale też się myliłem, po kilkunastu minutach rozmyślania gdzie ona może być, znalazłem kartkę, na której wszystko wyjaśniła. Czułem się temu winny, po tym co do niej powiedziałem jak byliśmy razem, ale taka jest prawda. W końcu przejrzałem na oczy, faktycznie Edyta coraz bardziej zaczęła mi się podobać, ale nie wiem czy coś z tego wyjdzie, chociaż mam nadzieję, że uda mi się być z nią szczęśliwym…  
Była już 3:00 nad ranem, Sylwia już dawno temu zasnęła, a ja wciąż nie mogę, bo ciągle martwię się o Edytę. „A jak jej coś się stało?” przez chwile i takie myśli mi przechodziły. Postanowiłem wstać i pójść jej poszukać. Nie zajęło mi to dużo czasu, znalazłem już w dyskotece, która znajdowała się koło naszego hotelu.  Wszedłem do środka i ujrzałem dziewczynę, która ledwo stoi na nogach, od razu rozpoznałem ją. To Edyta.
-Edyta coś Ty ze sobą zrobiła?!- spytałem podchodząc do niej.
-Nie Twój interes, odejdź stąd!
-Nie ruszam się stąd bez Ciebie nigdzie.
-A ja z Tobą nie mam zamiaru wracać, daj mi spokój, nie widzisz, że świetnie się bawię?
-Myślę, że tej świetnej zabawy Ci wystarczy jak na jedną noc.- powiedziałem stanowczo i wziąłem ją na ręce, bo o własnych siłach chyba nie była by wstanie wrócić do hotelu…

Perspektywa Edyty
Obudziłam się dosyć późno, strasznie bolała mnie głowa, a z wczorajszego wieczoru nic nie pamiętałam. Wzięłam zimny prysznic i wyszłam na balkon powdychać świeżego powietrza.
-Proszę coś dla Ciebie.- mruknął Mariusz stojąc za mną, trzymając szklankę wody z czymś musującym.
-Dziękuję.- odpowiedziałam z uśmiechem.
-Jak się czujesz?
-Strasznie…
-Nie dziwię się, dobrze że przyszedłem tam, bo inaczej nie wiem gdzie byś teraz była.
-Masz prawo być na mnie zły, że praktycznie Ci nie powiedziałem gdzie jestem, a widziałam jak do mnie podszedłeś tą ulgę w oczach…
-Tak masz rację, teraz powinienem się do Ciebie nie odzywać ani słowem, bo strasznie się martwiłem o Ciebie, odchodziłem od zmysłów gdzie Ty możesz być, aż się wkurzyłem i poszedłem Cie szukać, ale jest jeden problem…
-Jaki?

-Nie potrafię się na Ciebie gniewać…- wyszeptał mi do ucha po czym przysunął się do mnie. Lekko musnęłam jego wargi, jednak on chciał więcej, staliśmy na balkonie tonąc w pocałunkach… Było cudownie, o takiej chwili zawsze marzyłam… 
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Mam nadzieję, że spodobał Wam się ten rozdział ;)))
Pozdrawiam i zapraszam znów już niebawem :) 

środa, 9 października 2013

Rozdział 4

-Nie widzisz, że teraz oglądam?
-Nie widzę, to jest ważniejsze od oglądania telewizji!- wrzasnęłam i wyłączyłam mu TV.
-No  o co chodzi?!
--No…bo…ja…- zaczęłam jąkać.
-No co Ty?!
-Chodzi o to, że ja już nie mogę z Tobą dłużej być, zmieniłeś się i to bardzo. Nadal Cie kocham, tak samo mocno, jak przedtem, ale nie potrafię Cie takiego zaakceptować. Mam nadzieję, że mnie zrozumiesz…
-Ty…- zaczął lecz nie dokończył, podniósł na mnie rękę do góry, ale potem ją opuścił, zacisnął w pięść, wziął swoje rzeczy i wyszedł kłapiąc drzwiami… - siedziałam w swoim pokoju dobre dwie godziny, potem ktoś nagle zapukał.
-Proszę.- powiedziałam, wycierając od łez oczy, nie wiem dlaczego płakałam, w sumie zrobiłam posłusznie zrywając z nim, chociaż w końcu nadal coś do czułam do Patryka. Do pokoju weszli Mariusz i Sylwia.
-A teraz dla odgonienia smutków zjemy lody!- niemal krzyknęła radośnie Sylwia wychylając zza pleców pucharki pełne po brzegi z różnymi smakami lodów. Uśmiechnęłam się tak ładnie jak tylko potrafiłam, zauważyłam że Mariusz patrzył się swoimi czekoladowymi oczami na mnie przez dłuższą chwilę.
-Mam teraz tydzień wolnego, to Wy na to, że polecieć na 5 dni do Lloret de Mar? Tylko my we trójkę, plaża i słońce…
-Bardzo chętnie!- powiedziałyśmy w jednym czasie i wszyscy razem zaśmieliśmy się.
-To już, kończymy jeść lody i pakujemy walizki, jutro o 7:30 mamy być na lotnisku w Warszawie!- dokończył Szampon, po chwili pakowaliśmy już swoje najpotrzebniejsze rzeczy…
Noc minęła spokojnie, na nogach byłam już o 3:30, aby wyrobić się na czas, pół godziny później byliśmy w drodze do Warszawy, która minęła całkiem miło i spokojnie. Gdy dotarliśmy na miejsce, zostało nam trochę czasu do wylotu. Postanowiliśmy iść na spacer świtem po stolicy Polski.
Krajobraz był piękny, powietrze świeże, orzeźwiające, aż nie chciało się ruszać z miejsca, ale przede mną upragniona Hiszpania.
Po trzech godzinach lotu, wylądowaliśmy na hiszpańskiej ziemi. Udało nam się zakwaterować w hotelu, którym specjalnie nie trzeba było się posługiwać językiem tego kraju, pokój mieliśmy jeden trzy osobowy. Zmęczeni podróżą, postanowiliśmy się odświeżyć, gdy kolejno do łazienki wchodziła Sylwia, a potem Mariusz, zdrzemnęłam się ponad dobrą godzinę. Potem przyszła pora na mnie, poszłam pod prysznic, następnie ubrałam krótkie zielone spodenki, białą bokserkę i koszulę w kratkę do tego założyłam czarne sandały i zeszliśmy na dół żeby coś zjeść.
Hiszpańskie jedzenie było dobre, ale to nie to samo jak nasze Polskie.  Po zjedzeniu posiłku, poszliśmy na plażę, a potem pozwiedzać trochę miasto. Wypożyczyliśmy rowery, żeby nie chodzić tak dużo. Zobaczyliśmy naprawdę dużo, w jednej chwili zdawało mi się, że znam te miejsca jak własną kieszeń. Późnym wieczorem wróciliśmy do hotelu, od razu zasnęłam nawet nie wiedziałam kiedy, spałam tak już aż do rana. Obudziło mnie słońce, gdy spojrzałam na zegarek była 7:59, bez chwili zastanowienia wstałam i zaczęłam tłuć Mariusza poduszkami, gdzie popadnie. Ten się nie ruszał, postanowiłam wstać i iść do łazienki, ale gdy tylko się podniosłam zostałam wciągnięta na łóżko atakującego i katowana łaskotkami, gdzie tylko je miałam. Przez te nasze wygłupy obudziliśmy nie tylko Sylwię, ale też co najmniej pół hotelu, bo zaczęliśmy się ganiać po całym holu. Biegaliśmy tak 15 min, krzycząc, skacząc i dobrze się bawiąc, dopóki jeden z hotelarzy nie zwrócił nam uwagi i kazał wrócić do pokoju.
-Skończył nam całą zabawę.- powiedziałam smutno do Sylwii opadając zdyszana na kanapie.
-I bardzo dobrze! Jest tak wcześnie rano, a Wam się bawić zachciało, dzieciaki jedne.- pokazała nam język i zniknęła za drzwiami łazienki. Zostałam sama z Wlazłym.
-Może pójdziemy dzisiaj po południu sami na rolki?- zaproponował po chwili.
-Sami? A Sylwia?
-Nie bój się o nią. Da sobie radę. A zaraz po śniadaniu proponuję wziąć piłkę i iść na plaże.- dodał.- skinęłam głową i gdy Sylwunia odpuściła łazienkę, to ja weszłam. Przeprowadziłam poranną toaletę i ubrałam się, chwilę potem czekaliśmy na Mariusza i razem poszliśmy na dół, żeby zjeść. Po godzinie znaleźliśmy boisko do siatkówki plażowej i graliśmy przebrani w stroje kąpielowe, do gry zaprosiliśmy znajomego z Polski, który był akurat w pobliżu. Na piasku spędziliśmy kilka  ładnych godzin, potem ja z Mariuszem poszliśmy,  a Sylwia została z naszym znajomym. Przebraliśmy się, załatwiliśmy rolki i znowu poczuliśmy się jak małe dzieci na nich jeżdżąc, tak jak wtedy w Polsce i dzisiaj rano ganiając się po holu.  Po godzinnej jeździe znaleźliśmy plac z ładnymi zamkami pisakowo-żwirowymi do których można było wejść i usiąść na ławkach, które były tam poustawiane.
-Uwielbiam spędzać z Tobą czas.- powiedział ni stąd ni zowąd Szampon, byłam szczerze zaskoczona.
-Miło mi.- uśmiechnęłam się, w jego oczach jakby pojawiła się iskierka nadziei.
-Szkoda, że mamy tak mało czasu na takie spędzanie czasu w Polsce, albo ja trenuje, albo Ty…
-Mariusz  nie zapominaj, że nie długo masz wziąć ślub z Pauliną…- powiedziałam, gdy ten niebezpiecznie się do mnie zbliżył.
-Właśnie, nie jestem całkiem pewien co do tego…- odpowiedział po czym zdębiałam, przecież oni byli parą idealną, a teraz co? Tak po prostu mu odeszło?!
-Ale jak to??- spytałam z niedowierzeniem.

-Nie wiem, moje uczucia do Pauliny zaczynają gasnąć…
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Kolejny rozdział już jest! Komentujcie, motywujcie, wyrażajcie swoje opinie, polecajcie bloga innym! Dziękuję i zapraszam ponownie :* 

poniedziałek, 7 października 2013

Rozdział 3

Kolejny dzień był tak samo męczący…  Dziś zaczął się turniej siatkówki plażowej do lat 19 w Łodzi. Rozegrałam Sylwią dzisiaj dwa mecze, obydwa zwycięskie. Dopiero koło 19 wróciłyśmy do domu.
-Musimy pogadać- powiedział Patryk, gdy tylko zamknęłam drzwi. Skinęłam głową i poszliśmy do naszego pokoju.
-O co chodzi?- spytałam.                                                                                            
-Chciałbym, żebyś zamieszkała u mnie, nie tutaj.
-Ale dlaczego u Ciebie? Mariusz z Sylwią mają duży dom, u Twoich rodziców byśmy się tylko cisnęli, nie wiem co Ci znowu chodzi po  głowie, mi tu jest wygodnie, nie chce się przeprowadzać - znowu zaczynał?
-A może nie chcesz się przeprowadzać, tylko dlatego, że tutaj masz swojego Mariuszka?!  - Patryk podniósł głos.
-I znowu wszystko na Mariusza, tak?  - popatrzyłam na niego krzywo -  Boli Cie to, że mamy dobre kontakty? Odwozi mnie gdzie chcę i spędza czasami więcej czasu ze mną niż Ty?! Tylko szkoda, że nie może do Ciebie dotrzeć, to że Kocham Ciebie, a nie jego. No ale trudno, jak on Ci przeszkadza to proszę bardzo przeprowadzaj się do ciasnego mieszkanka Twoich rodziców, ja zostaje w tym domu, bo mi tu nie przeszkadza ani obecność Mariusza, ani Sylwii, ani nikogo! Ciekawe co bym robiła u Twoich starszych jak Ty znowu wyjedziesz? Będę wieczorami siedziała, piła herbatkę i jadła ciasteczka?! Mimo to, wiesz, że oni mnie nie lubią! Więc nie wiem po co w ogóle zaczynasz ten temat!
-Tak myślałem, że będziesz wolała z nim sobie mieszkać!
-Przecież nikt stąd Cie nie wygania!
-I co z tego? Może nie mam ochoty patrzeć dzień w dzień na twarz tego człowieka.
-Co w Ciebie znowu wstąpiło? Przecież jeszcze wczoraj tak świetnie się dogadywaliście.
-Nie widziałaś, że to było udawane, żeby Ci sprawić przyjemność? Wcale nie miałem ochoty wracać z nim, ani iść na ten mecz. Oczywiście lubię siatkówkę, ale nie w wykonaniu Wlazłego, siatkarz od siedmiu boleści, ja od niego gram lepiej, i to nie w ataku, a we wszystkich elementach.
-Wiesz co? Nie będę z Tobą już o tym gadać, rób sobie co chcesz i nie będziesz go tutaj obrażał, bo akurat Tobie bardzo dużo brakuje do jego klasy siatkarskiej i nie tylko!  - moja wściekłość sięgnęła zenitu.
-Tak, tak, zawsze będziesz go bronić! Idź już sobie do niego, może jak się poliżecie to Ci ulży!
-Jesteś bezczelnym chamem!- wykrzyknęłam.- Jak Ty mam bardzo zmieniłeś się na gorsze, nigdy taki nie byłeś- dodałam cichym, ochrypniętym głosem i wyszłam z pokoju ze łzami w oczach. Jak z chodziłam ze schodów zobaczył mnie Mario przyśpieszyłam kroku i uciekłam do ogrodowej altanki, nie byłam tam długo sama, zaraz do mnie dołączył atakujący.
-Edyta, co się znów stało? - spytał podchodząc do mnie.
-Zostaw mnie samą, proszę…
-Nie, nie zostawię Cie teraz samej, bo widzę, że jest choć nie tak - był uparty.
-Ale ja chcę być teraz sama - chciała, ale potrzebowałam przyjaciela.
-Och przestań, tylko mów.
-Pokłóciłam się z Patrykiem i to dość ostro, przez te wszystkie lata, które jesteśmy razem, pokłóciliśmy się tylko dwa razy i to nigdy tak jak dzisiaj i to o jakąś błahą sprawę.
-Na pewno szybko sobie wszystko wyjaśnicie i znowu będzie tak jak wcześniej.
-Ale Mariusz, już wcale tak nie będzie, gdy był na misji w Afryce bardzo się zmienił, jest bardziej agresywny, czepia się za byle co, dzisiaj sobie wymyślił, że mam się razem z nim przeprowadzić do mieszkania jego rodziców, bo mam z Tobą za bardzo dobry kontakt, nie wydaje Ci się to dziwne?
-No faktycznie dziwne…  - Mariusz zrobił zamyśloną minę.
-Zastanawiam się, żeby skończyć ten związek raz na zawsze…
-Wiem czy to jest dobre rozwiązanie, ale Twoja decyzja, wszystko co zrobisz będzie Ci pewnie służyło, tylko pamiętaj ZAWSZE, ale to ZAWSZE możesz na mnie polegać.- uśmiechnął się słodko.- A teraz już muszę lecieć, bo umówiłem się z Pauliną.-powiedział, przytulając mnie i odszedł.  Pozostałam w altance sama. Musiałam odpowiedzieć sobie na pytanie czy jest sens, ciągnąc dalej ten związek.  Ale z drugiej strony wciąż go kocham. Co  zrobić? Po prawie dwóch godzinach rozmyślania, podjęłam decyzję.  Weszłam do domu i poszłam do Patryka. Leżał na sofie oglądając telewizję.

- Patryk musimy porozmawiać...