piątek, 4 października 2013

Rozdział 2

Kolejny raz wstałam rano lecz nie dlatego, że nie mogłam  spać, tylko po to żeby pożegnać Mariusza, który wyjeżdżał na kolejny miesiąc do Spały. Gdy on był jeszcze w łazience, ja przygotowałam mu naleśniki z czekoladą, bitą śmietaną i brzoskwiniami, oraz sok ze świeżych słodkich pomarańczy.
-A co to za zapachy tak wcześnie?- spytał Mario wchodząc do kuchni.
-Śniadanko dla Ciebie, za wczorajszy wieczór.- powiedziałam. –Dziękuję Ci za wczoraj, było bardzo przyjemnie i sympatycznie, dawno się tak dobrze nie bawiłam.- dodałam po chwili, stając koło niego i patrząc mu prosto w jego opłynięte czekoladą oczy. 
-Cała przyjemność po mojej stronie, z chęcią wybiorę się jeszcze kiedyś z Tobą w te same miejsca.- odpowiedział i pocałował mnie w czoło.  Poczułam, że zrobiłam się cała czerwona na policzkach, Mariusz posłał mi tylko uśmiech i zabrał się za jedzenie przygotowane przeze mnie.
-Zjesz ze mną?- zapytał.
-Nie, ja już jadłam.- uśmiechnęłam się. Pół godziny później Mariusza już nie było w domu, poszłam do łazienki, ubrałam się i budziłam Sylwię, bo za godzinę miałyśmy zaplanowany trening.
Dopiero wieczorem wróciłyśmy do domu. Zadzwonił do mnie telefon, odebrałam, w słuchawce usłyszałam głos Patryka.
-Halo?
-Słuchaj Skarbie jesteś dla mnie wszystkim , nie pamiętam żeby był ktoś inny, w nocy nie pozwalasz zasnąć mi, kradniesz moje sny, wiem bez Ciebie nie zasnę.
-Ooo jakie miłe powitanie, czy sobie na nie zasłużyłam?
-Bardzo się za Tobą stęskniłem, nie wytrzymam już dłużej. Wsiadam w pierwszy lepszy samolot do Polski i lecę do Ciebie…
-Ale nie musisz, Ty tam pracujesz, dam radę jeszcze te trzy miesiące bez Ciebie, tak jak dawałam do tej pory.
-Bardzo żałuję, że nie mogłem być na pogrzebie Twoich rodziców, i w tej najbardziej ważnej chwili byłaś praktycznie sama, beze mnie.
-Nie martw się, nie byłam sama, dobrze  sobie radzę, jest Sylwia i Mariusz też, daję radę, nie przyjeżdżaj. Wracam do treningów, znów nie będzie mnie cały czas w domu, jeszcze szkoła, nauka, matura, będziesz sam tak jak wtedy gdy byłeś niby tutaj, a i tak mało kiedy się spotykaliśmy, dobrze wiesz, że przeprowadziłam się do Sylwii, jest dobrze, Kocham Cię i będę cierpliwie czekać, aż skończysz swoją służbę w Afryce.
-No dobrze, wierzę Cię… Kocham i całuję, do zobaczenia wkrótce…

Tak zakończyła się moja rozmowa, z Patrykiem moim narzeczonym, następnie poszłam opowiedzieć Sylwii  o wczorajszym wieczorze, z Mariuszem oraz dzisiejszą rozmowę z Patrykiem. Później zrobiłam sobie kanapki, nalałam soku, poszłam pod prysznic, wzięłam notatki z lekcji, przygotowany posiłek i wyszłam na taras się uczyć do nadchodzącej matury. Wieczór był ciepły i pogodny, słońce nadal grzało, mimo już późnej pory...


Trzy miesiące później…

Maturę zdałam pomyślnie, prawie że idealnie oraz w końcu udało mi się wybrać kierunek studiów AWF- nauczyciel wychowania fizycznego ale i też Prawo i Administracja.
Chłopaki teraz grają sparingi, gdy tylko mogę razem z Sylwią jeździmy na mecze, by gorąco wspierać naszych reprezentantów. Dziś również Patryk wraca do Polski, właśnie teraz dojechałam na lotnisko, oczywiście z Mariuszem, nie wiem czy to był dobry pomysł, gdyż Patryk nie przepada za atakującym. No ale cóż mówi się trudno, nie mam prawa jazdy, ani Sylwia, z resztą Patryk też nie, a przecież z Piotrkowa do Warszawy nie będę się tłukła autobusem…
-Witaj, Kochanie.- przywitał się ze mną namiętnym pocałunkiem.
-Witaj.- odpowiedziałam.
-Z kim przyjechałaś?- spytał po chwili.
-Z Mariuszem- bąknęłam cicho pod nosem.
-Z kim?
-Z Mariuszem.- powiedziałam głośniej.
-To równie dobrze mogłaś zostać w domu, wrócił bym sam.
-Jak chcesz to sobie wracaj, specjalnie dla Ciebie Mariusz musiał upraszać dzień wolnego od treningu, myślisz sobie, że to tak łatwo?!- powiedziałam zdenerwowana i zaczęłam kierować się ku wyjściu lotniska.
-Edyta, przepraszam… Dobrze wiesz, że nie mam dobrych stosunków z Wlazłym.
-Wiem, ale skoro poświęca się dla Ciebie, to troszeczkę szacunku się należy…
-No już dobrze, dobrze… Przepraszam jeszcze raz, chodźmy już do samochodu.- wziął mnie za rękę, uśmiechnął się i dalej poszliśmy razem.
Drogę do domu spędziliśmy całkiem przyjemnie, chłopaki zdecydowanie lepiej się zaczęli dogadywać niż wcześniej. Patryk przez całą podróż  opowiadał co działo się u niego w Afryce, ponieważ nie mógł do mnie dzwonić, jedynie raz mu się udało zabrać telefon, choć na te kilka minut, nie pisaliśmy także listów, miałam pewien przestój i nie chciałam opowiadać, mój dzień po dniu tutaj…
Na dwie godziny przed meczem byliśmy już w Łodzi, gdzie musieliśmy zostać, ponieważ Mario grał, ale wcześniej spytał się Patryka czy nie ma nic przeciwko, żeby przyjść na mecz, a dopiero potem pojechać do domu. Zostaliśmy mój chłopak nawet się ucieszył, że w końcu mógł iść na mecz, bo tak jak ja kochał siatkówkę. My poszliśmy żeby coś zjeść, po tylu godzinach jazdy, natomiast Szampon, bo tak przezywali Mariusza wrócił do reszty kadry.

Spotkanie sparingowe graliśmy z reprezentacją Rosji, nieco ponad półtora godziny grania,  zwycięstwo naszej drużyny w trzech setach i powrót do domu, tak mniej więcej zakończył się ten dzień, bo gdy już wróciłam byłam strasznie zmęczona i poszłam spać.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------
Dodaję dopiero teraz, bo ja wiecie szkoła, mimo że dopiero początek to już muszę poprawić kilka jedynek. Związku z tym rozdziały postaram się dodawać w: Poniedziałki,Środy i Piątki :)
Pozdrawiam Was serdecznie i zapraszam do dodawania komentarzy :) To pomaga! :*  

2 komentarze:

  1. Świetny! :3 Zapraszam na nowy rodział : http://zamarzeniamigoni.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Super pisz dalej
    Zapraszam do mnie kazdego :) http://billundichfurimmerjetzt.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń