środa, 16 października 2013

Rozdział 7

Oczami Edyty

Gdy tylko dotarliśmy do domu położyłam się do łóżka, Mariusz rzucił swoimi bagażami i wybiegł gdzieś nie mówiąc, gdzie się wybiera.
*15 minut później*
Nie mogłam jednak zasnąć, przewracałam się na wszystkie strony lecz to i tak nic nie dało.  Sylwia musiała to usłyszeć, ponieważ po paru minutach była u mnie z gorącą czekoladą.
-Jak się czujesz?- spytała podając mi kubek.
-Dzięki.- odpowiedziałam z bladym uśmiechem na twarzy.- Gdzie pojechał Mariusz?-  zapytałam zgrabnie zmieniając temat.
-Wiesz, że nie wiem? Ostatnio jakoś dziwnie się zachowuje. Mam nadzieję, że to nic związanego z Pauliną, bo chyba wiesz, że mają brać ślub, prawda?- zamilkłam, całkowicie nic nie wiedziałam co mam jej powiedzieć. Wygląda na to, że Sylwia nie wie o zamiarach Mariusza i o tym co działo się w Hiszpanii, albo to Mariusz mnie okłamuje…- No, ale mniejsza oto, a jak sprawa z Patrykiem?
-Nie będę o nim rozmawiać.
-Przepraszam…- Może obejrzymy jakiś film?- dodała po chwili, skinęłam głową i włączyłam laptop, Sylwia zaczęła szukać coś do obejrzenia. Nagle spojrzała na mnie.
-O co chodzi?- spytałam zaskoczona.
-Podoba Ci się, co?- zapytała nagle Sylwia.- No Mariusz.- dodała, widząc moje pytające spojrzenie. Zaprzeczyłam stanowczo.- Nie udawaj. Przecież widzę, jak na niego patrzysz… -  nie odpowiedziałam, głośnie kłapnięcie drzwiami uratowało mnie z krępującej sytuacji. W jednej sekundzie zerwałam się z łóżka i pobiegłam do drzwi… Zastałam w nich Mariusza, ledwie trzymającego się na nogach. Czułam od niego mocną woń alkoholu.
-Mariusz coś Ty ze sobą zrobił?! – wrzasnęłam.  W odpowiedzi usłyszałam niezrozumiałe bełkotanie. Wzięłam dwa uspokajające wdechy i ciągnęłam:
-A tak w ogóle to gdzieś Ty był?!
-U Pauliny.- wymamrotał Szampon i opadł na kanapę.
-I ona pozwoliła, żebyś się tak upił?!
-Nie jestem już z Pauliną!!! I już nigdy nie będę!!!
-Co Ty wygadujesz?!- wtrąciła się Sylwia. I w tej chwili właśnie zadzwonił telefon Mariusza, wyciągnął go z kieszeni, spojrzał na ekran i podał go mi.
-To policja, odbierz, bo ja nie jestem w stanie…- dokończył. Nacisnęłam zieloną słuchawkę i wdałam się  w rozmowę z policjantem. Po kilku minut odłożyłam telefon Wlazłego.
-I co się dowiedziałaś?- powiedzieli w tym samym czasie z Sylwią.
-Już wiem co z Twoim autem…- rzuciłam przykrym głosem w stronę Mariusza, ten poparzył się znacząco, żeby mówiła dalej.- Znaleźli go w lesie, brakuje znaczących części, praktycznie nic nie zostało z tego samochodu…
-Wiedzą, kto jest sprawcą?- zapytał.
-Tak… To Patryk…

Oczami Mariusza

Gdy Edyta wypowiedziała to imię, poczułem się jakby ktoś wylał na mnie kubeł zimnej wody.
-Zabiję skurczybyka.- mruknąłem i ruszyłem w stronę drzwi.
-Gdzie Ty znowu idziesz?!- naskoczyła na mnie moja kochana siostrzyczka.
-Myślisz, że to tak zostawię?
-Mariusz spokojnie. Patrykiem zajmie się policja…- odezwała się nagle Edyta.
-Policja? Pfff.- położyłem rękę na klamce.- Przesłuchają go i co? I gówno!, koniec sprawy, nie mogę do tego dopuścić! – Edyta położyła rękę na moim ramieniu. Przeszedł mnie dreszcz i to całkiem przyjemny.
-W tym stanie możesz spowodować wypadek, a nawet i gorzej. Ciebie wtedy prędzej do więzienia, a nie jego! Więc lepiej uspokój się i idź spać.- powiedziała. Zastanawiałem się przez chwilę. Może i miała rację? Może zajmę się tym jutro? Ale w sumie do jutra to on może już uciec.
-Nie, Edyta.- powiedziałem i nacisnąłem na klamkę i wyszedłem z mieszkania.

Oczami Edyty

Boże w życiu nie widziałam bardziej upartej osoby. Pośpiesznie sięgnęłam po buty.
-A Ty co robisz?- spytała dziwnie Sylwia.
-Jak to co? Biegnę za nim , uratować mu ten uparty tyłek!- odpowiedziałam zakładając kurtkę, wybiegłam. Dopadłam go za rogiem pobliskiej kamienicy.
-I co masz zamiar iść 5 km na piechotę? Do tego czasu Patryk może już siedzieć dawno na pokładzie samolotu. – wykrzyknęłam dość głośno, ludzie zaczęli wyglądać z okien sowich mieszkań. Mariusz spojrzał na mnie. W jego oczach błyszczał  gniew.  
-Naver say never.- odpowiedział, ale bardzo dobrze wiedziałam, że wcale nie ma tego na myśli.
-A jeśli już go tam znajdziesz to co? Pobijesz go?
-A żebyś wiedziała!
-Śmieszny jesteś. On był w wojsku, a to że jesteś sportowcem i masz dużo siły to nie znaczy, że jesteś lepszy od niego!
-To bez znaczenia.- jęknął, po czym szedł dalej, postanowiłam iść razem z nim.
Doszliśmy do domu Patryka. Zadzwoniłam dzwonkiem. Cisza. Drugi raz. Cisza. Zadzwoniliśmy trzeci raz i zgadnijcie co… CISZA…CHOLERNA…CISZA…!!!!
-A nie mówiłam?- spytałam sarkastycznie.
-Otwórz te cholerne drzwi!- krzyknął Mariusz. W tej samej chwili w oknie zapaliło się światło.
-A nie mówiłem?- powtórzył, naśladując mnie.
-Mariusz…- przeciągnęłam. I czekałam w ciszy na rozwój wydarzeń.
Nagle drzwi się otworzyły, a w nich ukazał się Patryk.

-Chcecie żebym wezwał policje?!- wrzasnął. Wtedy Mariusz nie wytrzymał i rzucił się na niego z pięściami… 

poniedziałek, 14 października 2013

Rozdział 6

Przez resztę dnia byliśmy na plaży, potem poszłam znowu na dyskotekę, tylko że tym razem z Mariuszem. I tak spędziliśmy w Hiszpanii nasze całe wakacje, było cudownie, zdarzyło się wiele, w końcu chociaż tam mogłam zapomnieć o wszystkim, nie chciałam wracać do domu, ale musieliśmy, bo teraz musimy dzielnie kibicować chłopakom w Lidze Światowej.

O 7:30 rano we wtorek byliśmy już na lotnisku w Warszawie. Byłam trochę zmęczona podróżą, bo jak się okazało musieliśmy lecieć innych samolotem, bo tamten uległ awarii, a ten miał mało miejsca i było strasznie niewygodnie. Gdy odebraliśmy nasze bagaże i poszliśmy pod samochód, okazało się, że nie ma go tam, gdzie go zostawiliśmy.Obszukaliśmy cały parking, oraz najbliższą okolice. Bez skutków, nigdzie go nie było… Postanowiliśmy jechać na policje, tylko że tym razem musieliśmy taksówką, bo nie mieliśmy wystarczająco dużo siły iść na piechotę i to jeszcze z ciężkimi walizkami. Gdy dotarliśmy na komisariat, musieliśmy czekać dobrą godzinę, bo wszyscy policjanci byli nagle poważnie zajęci. Aż w końcu wyszedł do nas jeden z nich i poprosił Mariusza, aby wszedł do pomieszczenia. Po złożonych zeznaniach, kazali czekać aż auto się odnajdzie, a na razie wracać do domu, bo nie ma co tu siedzieć. Biegiem pognaliśmy na peron, gdzie zaraz miał być pociąg do Bełchatowa. Zdążyliśmy w samą porę. Pociąg stał, jakby czekał na nas specjalnie. Ja i Sylwia poszliśmy zająć miejsca w najcichszym przedziale, a Mariusz poszedł kupić bilety.
-Ile w tym pociągu ludzi, a myślałam, że pójdę spać.- szepnęłam do Sylwii, a ona jednym ruchem głowy skinęła na moją wypowiedź.
-Popatrz!- krzyknęła nagle i wskazała na coś. Podążyłam wzrokiem za jej dłonią.
-Kto pierwszy ten lepszy!- odkrzyknęłam wesoło i z szerokim uśmiechem na ustach zaczęliśmy biec. Wygrałam oczywiście ja, z resztą jak zawsze. Nie moja wina, że biegałam szybciej od Sylwii. Zajęłyśmy miejsce, całe zdyszane, ale szczęśliwe, by najmniej ja. Po paru minuta dołączył do nas Mariusz.
-Co robimy?- zapytał rozdając nam bilety.
-Ja to chciałam się zdrzemnąć, ale nie da rady, w żadnym przedziale nie ma spokoju i ciszy.
-To może „Prawda czy wyzwanie”?- zaproponowała Sylwia. Zgodziliśmy się. Zaczął Mariusz. Jego oczy osiadły na mnie, po chwili wybełkotał.
-Edyta, prawda czy wyzwanie?
-Wyzwanie.
-Hmm… Wyjrzał z przedziału.- Podejdź do tego faceta. – wskazał palcem na wysokiego bruneta. –I zagadaj.- dodał z szatańskim uśmiechem. Ze słodkim uśmiechem wstałam i podeszłam do nieznajomego, który siedział odwrócony plecami.
-Cze… Patryk?!
-Edyta, co Ty tutaj robisz?!- spytał jakby przestraszony.
-Co Ty tutaj robisz?!- odpowiedziałam pytaniem, na pytanie. W tej samej chwili zauważyłam dziewczynę siedzącą obok niego. Zlustrowałam ją wzrokiem, jakby mi kogoś przypomniałam, ale nie…
-„Plastik”- stwierdziłam z pogardą w myślach.
-Emmm.- zaczął się jąkać Patryk.
-Kochanie, kto to?- odezwała się dziewczyna. Głos miała równie przesłodzony jak wygląd.
-Nikt ważny.- odpowiedział jej i namiętnie pocałował. Nie wytrzymałam i po chwili wybuchałam.
-I co Ty sobie myślisz, że jak ją pocałujesz na moim oczach, mi się zrobi przykro, że z Tobą zerwałam?!
-To już pocałować swojej dziewczyny nie można?
-I akurat musisz to robić, jak ze mną rozmawiasz?! Myśli, że ja jestem jakaś ułomna i nie wiem co Ty kombinujesz?! Boże jaka ja musiałabym być głupia, jak z Tobą byłam, co ja w Tobie wydziałam, nie wiem, najwidoczniej ślepa byłam. Aż to się w głowie nie mieści…- wykrzyczałam wymachując rękami, po tym obkręciłam się na pięcie i wszyłam na maxa wkurzona. Byłam zazdrosna, sama nie wiem dlaczego, ale wciąż coś do niego czułam, wróciłam na miejsce…
-To był Patryk.- wycedziłam przez zęby i najzwyczajniej w świecie rozpłakałam się. Mariusz czule objął mnie ramieniem, a Sylwia zaczęłam szukać w torbie, dla mnie chusteczek.

Perspektywa Mariusza

W domu byliśmy dopiero około 12:45, gdy tylko doszliśmy, zostawiłem swoje rzeczy i pobiegłem do domu Pauliny, żeby wszystko jeszcze odkręcić. Zacząłem pukać do drzwi, nikt nie otwierał. Stałem po drzwiami kilka ładnych minut, aż w końcu otworzyła mi Paulina.
-Co się stało? Brałam prysznic. Wejdź do środka.- weszłam. Paula była w samym ręczniku, jak zawsze, gdy tylko mnie zobaczyła miała uśmiech na twarzy, który akurat dzisiaj nie gościł długo na jej twarzy.
-Tak stało się.
-A więc słucham.
-Prostu z mostu i na temat: Nie kocham Cię już, to koniec…- powiedziałem i spuściłem głowę.
-Ale jak to?- odpowiedziałam walczyć ze łzami.
-Długo się nad tym zastanawiałem i doszedłem do tego, że w sumie jestem z Tobą, bo jestem, a nie dlatego, że Cie kocham. Przykro mi, ale to bez sensu to ciągnąć. Znajdziesz sobie kogoś bardziej wartego ode mnie. Cześć.- dokończyłem i wyszedłem zamykając za sobą drzwi….

piątek, 11 października 2013

Rozdział 5

-Zdajesz sobie sprawę z tego co mówisz?
-Tak, dużo o tym myślałem.
-I tak po prostu stwierdziłeś, że nie kochasz Pauliny?
-Owszem, chyba lepiej, że teraz mi żebym miał uciekać spod ołtarza, albo później mielibyśmy się rozwodzić…
-A powiedziałeś jej o tym?
-Yyyy…  To znaczy powiem, jak wrócimy do Polski.
-Naprawdę, nic nie mówiłeś Paulinie?
-Nie.
-A z Sylwią o tym rozmawiałeś?
-A po co?! Jestem już dorosły i wiem co robię!- powiedział lekko zdenerwowany.
-Spokojnie, nie unoś się. Wiem o tym, tylko że to dosyć poważna rozmowa. Nie można z dnia na dzień kogoś przestać kochać. – odpowiedziałam dość spokojnie.
-Można, gdy poznaje się na nowo  osobę, którą zna się od wieków… - zapadła długa chwila ciszy, Mariusz cały czas się na mnie patrzył, ja za to odwróciłam w drugą stronę. Całkowicie nie rozumiałam co on wygaduje, aż w końcu mogłam się tylko domyślać, że to chodzi o mnie. Odkąd zamieszaliśmy razem, trochę się zmieniły nasze stosunki, na lepsze, ale żeby aż tak?!
-Choć wracamy już.- syknęłam i pojechaliśmy z powrotem na rolkach do hotelu.
Jak dojechaliśmy Sylwii nie było w pokoju, ja przebrałam się w ładniejsze ciuchy i poszłam do pobliskiej dyskoteki, Mariusz był zajęty i nawet nie zauważył gdy przebrana wychodziłam. Zostawiłam mu kartkę na stoliku:
Wychodzę i nie wiem kiedy wrócę. Nie pisze, gdzie będę, ponieważ ten wieczór chcę spędzić sama… Edyta” 

Oczami Mariusza

Edyty nie było nigdzie w wynajętym pokoju, pomyślałem że jest w łazience, ale też się myliłem, po kilkunastu minutach rozmyślania gdzie ona może być, znalazłem kartkę, na której wszystko wyjaśniła. Czułem się temu winny, po tym co do niej powiedziałem jak byliśmy razem, ale taka jest prawda. W końcu przejrzałem na oczy, faktycznie Edyta coraz bardziej zaczęła mi się podobać, ale nie wiem czy coś z tego wyjdzie, chociaż mam nadzieję, że uda mi się być z nią szczęśliwym…  
Była już 3:00 nad ranem, Sylwia już dawno temu zasnęła, a ja wciąż nie mogę, bo ciągle martwię się o Edytę. „A jak jej coś się stało?” przez chwile i takie myśli mi przechodziły. Postanowiłem wstać i pójść jej poszukać. Nie zajęło mi to dużo czasu, znalazłem już w dyskotece, która znajdowała się koło naszego hotelu.  Wszedłem do środka i ujrzałem dziewczynę, która ledwo stoi na nogach, od razu rozpoznałem ją. To Edyta.
-Edyta coś Ty ze sobą zrobiła?!- spytałem podchodząc do niej.
-Nie Twój interes, odejdź stąd!
-Nie ruszam się stąd bez Ciebie nigdzie.
-A ja z Tobą nie mam zamiaru wracać, daj mi spokój, nie widzisz, że świetnie się bawię?
-Myślę, że tej świetnej zabawy Ci wystarczy jak na jedną noc.- powiedziałem stanowczo i wziąłem ją na ręce, bo o własnych siłach chyba nie była by wstanie wrócić do hotelu…

Perspektywa Edyty
Obudziłam się dosyć późno, strasznie bolała mnie głowa, a z wczorajszego wieczoru nic nie pamiętałam. Wzięłam zimny prysznic i wyszłam na balkon powdychać świeżego powietrza.
-Proszę coś dla Ciebie.- mruknął Mariusz stojąc za mną, trzymając szklankę wody z czymś musującym.
-Dziękuję.- odpowiedziałam z uśmiechem.
-Jak się czujesz?
-Strasznie…
-Nie dziwię się, dobrze że przyszedłem tam, bo inaczej nie wiem gdzie byś teraz była.
-Masz prawo być na mnie zły, że praktycznie Ci nie powiedziałem gdzie jestem, a widziałam jak do mnie podszedłeś tą ulgę w oczach…
-Tak masz rację, teraz powinienem się do Ciebie nie odzywać ani słowem, bo strasznie się martwiłem o Ciebie, odchodziłem od zmysłów gdzie Ty możesz być, aż się wkurzyłem i poszedłem Cie szukać, ale jest jeden problem…
-Jaki?

-Nie potrafię się na Ciebie gniewać…- wyszeptał mi do ucha po czym przysunął się do mnie. Lekko musnęłam jego wargi, jednak on chciał więcej, staliśmy na balkonie tonąc w pocałunkach… Było cudownie, o takiej chwili zawsze marzyłam… 
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Mam nadzieję, że spodobał Wam się ten rozdział ;)))
Pozdrawiam i zapraszam znów już niebawem :) 

środa, 9 października 2013

Rozdział 4

-Nie widzisz, że teraz oglądam?
-Nie widzę, to jest ważniejsze od oglądania telewizji!- wrzasnęłam i wyłączyłam mu TV.
-No  o co chodzi?!
--No…bo…ja…- zaczęłam jąkać.
-No co Ty?!
-Chodzi o to, że ja już nie mogę z Tobą dłużej być, zmieniłeś się i to bardzo. Nadal Cie kocham, tak samo mocno, jak przedtem, ale nie potrafię Cie takiego zaakceptować. Mam nadzieję, że mnie zrozumiesz…
-Ty…- zaczął lecz nie dokończył, podniósł na mnie rękę do góry, ale potem ją opuścił, zacisnął w pięść, wziął swoje rzeczy i wyszedł kłapiąc drzwiami… - siedziałam w swoim pokoju dobre dwie godziny, potem ktoś nagle zapukał.
-Proszę.- powiedziałam, wycierając od łez oczy, nie wiem dlaczego płakałam, w sumie zrobiłam posłusznie zrywając z nim, chociaż w końcu nadal coś do czułam do Patryka. Do pokoju weszli Mariusz i Sylwia.
-A teraz dla odgonienia smutków zjemy lody!- niemal krzyknęła radośnie Sylwia wychylając zza pleców pucharki pełne po brzegi z różnymi smakami lodów. Uśmiechnęłam się tak ładnie jak tylko potrafiłam, zauważyłam że Mariusz patrzył się swoimi czekoladowymi oczami na mnie przez dłuższą chwilę.
-Mam teraz tydzień wolnego, to Wy na to, że polecieć na 5 dni do Lloret de Mar? Tylko my we trójkę, plaża i słońce…
-Bardzo chętnie!- powiedziałyśmy w jednym czasie i wszyscy razem zaśmieliśmy się.
-To już, kończymy jeść lody i pakujemy walizki, jutro o 7:30 mamy być na lotnisku w Warszawie!- dokończył Szampon, po chwili pakowaliśmy już swoje najpotrzebniejsze rzeczy…
Noc minęła spokojnie, na nogach byłam już o 3:30, aby wyrobić się na czas, pół godziny później byliśmy w drodze do Warszawy, która minęła całkiem miło i spokojnie. Gdy dotarliśmy na miejsce, zostało nam trochę czasu do wylotu. Postanowiliśmy iść na spacer świtem po stolicy Polski.
Krajobraz był piękny, powietrze świeże, orzeźwiające, aż nie chciało się ruszać z miejsca, ale przede mną upragniona Hiszpania.
Po trzech godzinach lotu, wylądowaliśmy na hiszpańskiej ziemi. Udało nam się zakwaterować w hotelu, którym specjalnie nie trzeba było się posługiwać językiem tego kraju, pokój mieliśmy jeden trzy osobowy. Zmęczeni podróżą, postanowiliśmy się odświeżyć, gdy kolejno do łazienki wchodziła Sylwia, a potem Mariusz, zdrzemnęłam się ponad dobrą godzinę. Potem przyszła pora na mnie, poszłam pod prysznic, następnie ubrałam krótkie zielone spodenki, białą bokserkę i koszulę w kratkę do tego założyłam czarne sandały i zeszliśmy na dół żeby coś zjeść.
Hiszpańskie jedzenie było dobre, ale to nie to samo jak nasze Polskie.  Po zjedzeniu posiłku, poszliśmy na plażę, a potem pozwiedzać trochę miasto. Wypożyczyliśmy rowery, żeby nie chodzić tak dużo. Zobaczyliśmy naprawdę dużo, w jednej chwili zdawało mi się, że znam te miejsca jak własną kieszeń. Późnym wieczorem wróciliśmy do hotelu, od razu zasnęłam nawet nie wiedziałam kiedy, spałam tak już aż do rana. Obudziło mnie słońce, gdy spojrzałam na zegarek była 7:59, bez chwili zastanowienia wstałam i zaczęłam tłuć Mariusza poduszkami, gdzie popadnie. Ten się nie ruszał, postanowiłam wstać i iść do łazienki, ale gdy tylko się podniosłam zostałam wciągnięta na łóżko atakującego i katowana łaskotkami, gdzie tylko je miałam. Przez te nasze wygłupy obudziliśmy nie tylko Sylwię, ale też co najmniej pół hotelu, bo zaczęliśmy się ganiać po całym holu. Biegaliśmy tak 15 min, krzycząc, skacząc i dobrze się bawiąc, dopóki jeden z hotelarzy nie zwrócił nam uwagi i kazał wrócić do pokoju.
-Skończył nam całą zabawę.- powiedziałam smutno do Sylwii opadając zdyszana na kanapie.
-I bardzo dobrze! Jest tak wcześnie rano, a Wam się bawić zachciało, dzieciaki jedne.- pokazała nam język i zniknęła za drzwiami łazienki. Zostałam sama z Wlazłym.
-Może pójdziemy dzisiaj po południu sami na rolki?- zaproponował po chwili.
-Sami? A Sylwia?
-Nie bój się o nią. Da sobie radę. A zaraz po śniadaniu proponuję wziąć piłkę i iść na plaże.- dodał.- skinęłam głową i gdy Sylwunia odpuściła łazienkę, to ja weszłam. Przeprowadziłam poranną toaletę i ubrałam się, chwilę potem czekaliśmy na Mariusza i razem poszliśmy na dół, żeby zjeść. Po godzinie znaleźliśmy boisko do siatkówki plażowej i graliśmy przebrani w stroje kąpielowe, do gry zaprosiliśmy znajomego z Polski, który był akurat w pobliżu. Na piasku spędziliśmy kilka  ładnych godzin, potem ja z Mariuszem poszliśmy,  a Sylwia została z naszym znajomym. Przebraliśmy się, załatwiliśmy rolki i znowu poczuliśmy się jak małe dzieci na nich jeżdżąc, tak jak wtedy w Polsce i dzisiaj rano ganiając się po holu.  Po godzinnej jeździe znaleźliśmy plac z ładnymi zamkami pisakowo-żwirowymi do których można było wejść i usiąść na ławkach, które były tam poustawiane.
-Uwielbiam spędzać z Tobą czas.- powiedział ni stąd ni zowąd Szampon, byłam szczerze zaskoczona.
-Miło mi.- uśmiechnęłam się, w jego oczach jakby pojawiła się iskierka nadziei.
-Szkoda, że mamy tak mało czasu na takie spędzanie czasu w Polsce, albo ja trenuje, albo Ty…
-Mariusz  nie zapominaj, że nie długo masz wziąć ślub z Pauliną…- powiedziałam, gdy ten niebezpiecznie się do mnie zbliżył.
-Właśnie, nie jestem całkiem pewien co do tego…- odpowiedział po czym zdębiałam, przecież oni byli parą idealną, a teraz co? Tak po prostu mu odeszło?!
-Ale jak to??- spytałam z niedowierzeniem.

-Nie wiem, moje uczucia do Pauliny zaczynają gasnąć…
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Kolejny rozdział już jest! Komentujcie, motywujcie, wyrażajcie swoje opinie, polecajcie bloga innym! Dziękuję i zapraszam ponownie :* 

poniedziałek, 7 października 2013

Rozdział 3

Kolejny dzień był tak samo męczący…  Dziś zaczął się turniej siatkówki plażowej do lat 19 w Łodzi. Rozegrałam Sylwią dzisiaj dwa mecze, obydwa zwycięskie. Dopiero koło 19 wróciłyśmy do domu.
-Musimy pogadać- powiedział Patryk, gdy tylko zamknęłam drzwi. Skinęłam głową i poszliśmy do naszego pokoju.
-O co chodzi?- spytałam.                                                                                            
-Chciałbym, żebyś zamieszkała u mnie, nie tutaj.
-Ale dlaczego u Ciebie? Mariusz z Sylwią mają duży dom, u Twoich rodziców byśmy się tylko cisnęli, nie wiem co Ci znowu chodzi po  głowie, mi tu jest wygodnie, nie chce się przeprowadzać - znowu zaczynał?
-A może nie chcesz się przeprowadzać, tylko dlatego, że tutaj masz swojego Mariuszka?!  - Patryk podniósł głos.
-I znowu wszystko na Mariusza, tak?  - popatrzyłam na niego krzywo -  Boli Cie to, że mamy dobre kontakty? Odwozi mnie gdzie chcę i spędza czasami więcej czasu ze mną niż Ty?! Tylko szkoda, że nie może do Ciebie dotrzeć, to że Kocham Ciebie, a nie jego. No ale trudno, jak on Ci przeszkadza to proszę bardzo przeprowadzaj się do ciasnego mieszkanka Twoich rodziców, ja zostaje w tym domu, bo mi tu nie przeszkadza ani obecność Mariusza, ani Sylwii, ani nikogo! Ciekawe co bym robiła u Twoich starszych jak Ty znowu wyjedziesz? Będę wieczorami siedziała, piła herbatkę i jadła ciasteczka?! Mimo to, wiesz, że oni mnie nie lubią! Więc nie wiem po co w ogóle zaczynasz ten temat!
-Tak myślałem, że będziesz wolała z nim sobie mieszkać!
-Przecież nikt stąd Cie nie wygania!
-I co z tego? Może nie mam ochoty patrzeć dzień w dzień na twarz tego człowieka.
-Co w Ciebie znowu wstąpiło? Przecież jeszcze wczoraj tak świetnie się dogadywaliście.
-Nie widziałaś, że to było udawane, żeby Ci sprawić przyjemność? Wcale nie miałem ochoty wracać z nim, ani iść na ten mecz. Oczywiście lubię siatkówkę, ale nie w wykonaniu Wlazłego, siatkarz od siedmiu boleści, ja od niego gram lepiej, i to nie w ataku, a we wszystkich elementach.
-Wiesz co? Nie będę z Tobą już o tym gadać, rób sobie co chcesz i nie będziesz go tutaj obrażał, bo akurat Tobie bardzo dużo brakuje do jego klasy siatkarskiej i nie tylko!  - moja wściekłość sięgnęła zenitu.
-Tak, tak, zawsze będziesz go bronić! Idź już sobie do niego, może jak się poliżecie to Ci ulży!
-Jesteś bezczelnym chamem!- wykrzyknęłam.- Jak Ty mam bardzo zmieniłeś się na gorsze, nigdy taki nie byłeś- dodałam cichym, ochrypniętym głosem i wyszłam z pokoju ze łzami w oczach. Jak z chodziłam ze schodów zobaczył mnie Mario przyśpieszyłam kroku i uciekłam do ogrodowej altanki, nie byłam tam długo sama, zaraz do mnie dołączył atakujący.
-Edyta, co się znów stało? - spytał podchodząc do mnie.
-Zostaw mnie samą, proszę…
-Nie, nie zostawię Cie teraz samej, bo widzę, że jest choć nie tak - był uparty.
-Ale ja chcę być teraz sama - chciała, ale potrzebowałam przyjaciela.
-Och przestań, tylko mów.
-Pokłóciłam się z Patrykiem i to dość ostro, przez te wszystkie lata, które jesteśmy razem, pokłóciliśmy się tylko dwa razy i to nigdy tak jak dzisiaj i to o jakąś błahą sprawę.
-Na pewno szybko sobie wszystko wyjaśnicie i znowu będzie tak jak wcześniej.
-Ale Mariusz, już wcale tak nie będzie, gdy był na misji w Afryce bardzo się zmienił, jest bardziej agresywny, czepia się za byle co, dzisiaj sobie wymyślił, że mam się razem z nim przeprowadzić do mieszkania jego rodziców, bo mam z Tobą za bardzo dobry kontakt, nie wydaje Ci się to dziwne?
-No faktycznie dziwne…  - Mariusz zrobił zamyśloną minę.
-Zastanawiam się, żeby skończyć ten związek raz na zawsze…
-Wiem czy to jest dobre rozwiązanie, ale Twoja decyzja, wszystko co zrobisz będzie Ci pewnie służyło, tylko pamiętaj ZAWSZE, ale to ZAWSZE możesz na mnie polegać.- uśmiechnął się słodko.- A teraz już muszę lecieć, bo umówiłem się z Pauliną.-powiedział, przytulając mnie i odszedł.  Pozostałam w altance sama. Musiałam odpowiedzieć sobie na pytanie czy jest sens, ciągnąc dalej ten związek.  Ale z drugiej strony wciąż go kocham. Co  zrobić? Po prawie dwóch godzinach rozmyślania, podjęłam decyzję.  Weszłam do domu i poszłam do Patryka. Leżał na sofie oglądając telewizję.

- Patryk musimy porozmawiać...

piątek, 4 października 2013

Rozdział 2

Kolejny raz wstałam rano lecz nie dlatego, że nie mogłam  spać, tylko po to żeby pożegnać Mariusza, który wyjeżdżał na kolejny miesiąc do Spały. Gdy on był jeszcze w łazience, ja przygotowałam mu naleśniki z czekoladą, bitą śmietaną i brzoskwiniami, oraz sok ze świeżych słodkich pomarańczy.
-A co to za zapachy tak wcześnie?- spytał Mario wchodząc do kuchni.
-Śniadanko dla Ciebie, za wczorajszy wieczór.- powiedziałam. –Dziękuję Ci za wczoraj, było bardzo przyjemnie i sympatycznie, dawno się tak dobrze nie bawiłam.- dodałam po chwili, stając koło niego i patrząc mu prosto w jego opłynięte czekoladą oczy. 
-Cała przyjemność po mojej stronie, z chęcią wybiorę się jeszcze kiedyś z Tobą w te same miejsca.- odpowiedział i pocałował mnie w czoło.  Poczułam, że zrobiłam się cała czerwona na policzkach, Mariusz posłał mi tylko uśmiech i zabrał się za jedzenie przygotowane przeze mnie.
-Zjesz ze mną?- zapytał.
-Nie, ja już jadłam.- uśmiechnęłam się. Pół godziny później Mariusza już nie było w domu, poszłam do łazienki, ubrałam się i budziłam Sylwię, bo za godzinę miałyśmy zaplanowany trening.
Dopiero wieczorem wróciłyśmy do domu. Zadzwonił do mnie telefon, odebrałam, w słuchawce usłyszałam głos Patryka.
-Halo?
-Słuchaj Skarbie jesteś dla mnie wszystkim , nie pamiętam żeby był ktoś inny, w nocy nie pozwalasz zasnąć mi, kradniesz moje sny, wiem bez Ciebie nie zasnę.
-Ooo jakie miłe powitanie, czy sobie na nie zasłużyłam?
-Bardzo się za Tobą stęskniłem, nie wytrzymam już dłużej. Wsiadam w pierwszy lepszy samolot do Polski i lecę do Ciebie…
-Ale nie musisz, Ty tam pracujesz, dam radę jeszcze te trzy miesiące bez Ciebie, tak jak dawałam do tej pory.
-Bardzo żałuję, że nie mogłem być na pogrzebie Twoich rodziców, i w tej najbardziej ważnej chwili byłaś praktycznie sama, beze mnie.
-Nie martw się, nie byłam sama, dobrze  sobie radzę, jest Sylwia i Mariusz też, daję radę, nie przyjeżdżaj. Wracam do treningów, znów nie będzie mnie cały czas w domu, jeszcze szkoła, nauka, matura, będziesz sam tak jak wtedy gdy byłeś niby tutaj, a i tak mało kiedy się spotykaliśmy, dobrze wiesz, że przeprowadziłam się do Sylwii, jest dobrze, Kocham Cię i będę cierpliwie czekać, aż skończysz swoją służbę w Afryce.
-No dobrze, wierzę Cię… Kocham i całuję, do zobaczenia wkrótce…

Tak zakończyła się moja rozmowa, z Patrykiem moim narzeczonym, następnie poszłam opowiedzieć Sylwii  o wczorajszym wieczorze, z Mariuszem oraz dzisiejszą rozmowę z Patrykiem. Później zrobiłam sobie kanapki, nalałam soku, poszłam pod prysznic, wzięłam notatki z lekcji, przygotowany posiłek i wyszłam na taras się uczyć do nadchodzącej matury. Wieczór był ciepły i pogodny, słońce nadal grzało, mimo już późnej pory...


Trzy miesiące później…

Maturę zdałam pomyślnie, prawie że idealnie oraz w końcu udało mi się wybrać kierunek studiów AWF- nauczyciel wychowania fizycznego ale i też Prawo i Administracja.
Chłopaki teraz grają sparingi, gdy tylko mogę razem z Sylwią jeździmy na mecze, by gorąco wspierać naszych reprezentantów. Dziś również Patryk wraca do Polski, właśnie teraz dojechałam na lotnisko, oczywiście z Mariuszem, nie wiem czy to był dobry pomysł, gdyż Patryk nie przepada za atakującym. No ale cóż mówi się trudno, nie mam prawa jazdy, ani Sylwia, z resztą Patryk też nie, a przecież z Piotrkowa do Warszawy nie będę się tłukła autobusem…
-Witaj, Kochanie.- przywitał się ze mną namiętnym pocałunkiem.
-Witaj.- odpowiedziałam.
-Z kim przyjechałaś?- spytał po chwili.
-Z Mariuszem- bąknęłam cicho pod nosem.
-Z kim?
-Z Mariuszem.- powiedziałam głośniej.
-To równie dobrze mogłaś zostać w domu, wrócił bym sam.
-Jak chcesz to sobie wracaj, specjalnie dla Ciebie Mariusz musiał upraszać dzień wolnego od treningu, myślisz sobie, że to tak łatwo?!- powiedziałam zdenerwowana i zaczęłam kierować się ku wyjściu lotniska.
-Edyta, przepraszam… Dobrze wiesz, że nie mam dobrych stosunków z Wlazłym.
-Wiem, ale skoro poświęca się dla Ciebie, to troszeczkę szacunku się należy…
-No już dobrze, dobrze… Przepraszam jeszcze raz, chodźmy już do samochodu.- wziął mnie za rękę, uśmiechnął się i dalej poszliśmy razem.
Drogę do domu spędziliśmy całkiem przyjemnie, chłopaki zdecydowanie lepiej się zaczęli dogadywać niż wcześniej. Patryk przez całą podróż  opowiadał co działo się u niego w Afryce, ponieważ nie mógł do mnie dzwonić, jedynie raz mu się udało zabrać telefon, choć na te kilka minut, nie pisaliśmy także listów, miałam pewien przestój i nie chciałam opowiadać, mój dzień po dniu tutaj…
Na dwie godziny przed meczem byliśmy już w Łodzi, gdzie musieliśmy zostać, ponieważ Mario grał, ale wcześniej spytał się Patryka czy nie ma nic przeciwko, żeby przyjść na mecz, a dopiero potem pojechać do domu. Zostaliśmy mój chłopak nawet się ucieszył, że w końcu mógł iść na mecz, bo tak jak ja kochał siatkówkę. My poszliśmy żeby coś zjeść, po tylu godzinach jazdy, natomiast Szampon, bo tak przezywali Mariusza wrócił do reszty kadry.

Spotkanie sparingowe graliśmy z reprezentacją Rosji, nieco ponad półtora godziny grania,  zwycięstwo naszej drużyny w trzech setach i powrót do domu, tak mniej więcej zakończył się ten dzień, bo gdy już wróciłam byłam strasznie zmęczona i poszłam spać.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------
Dodaję dopiero teraz, bo ja wiecie szkoła, mimo że dopiero początek to już muszę poprawić kilka jedynek. Związku z tym rozdziały postaram się dodawać w: Poniedziałki,Środy i Piątki :)
Pozdrawiam Was serdecznie i zapraszam do dodawania komentarzy :) To pomaga! :*  

poniedziałek, 30 września 2013

Rozdział 1

Uśmiechnięta poszłam otworzyć drzwi, od razu uśmiech zszedł mi z twarzy. Do mieszkania, weszło dwóch policjantów. Chłopaki wyłączyli muzykę.
-Pani Edyta Panas?
-Tak a coś się stało?
-Może lepiej niech Pani usiądzie.
-Nie, niech Panowie mówią o co chodzi.
-Edyta Twoi rodzice, mieli dzisiaj wypadek…
-Ale jak to?! Gdzie oni są?- spytałam przerażona.
-Jechali samochodem, gdy mieli skręcać w lewo uderzył w nich tir, którego kierowca był pijany, bardzo nam przykro, ale oni nie żyją. – byłam załamana, gdy Mariusz zobaczył że po moich policzkach zaczęły spływać łzy natychmiast podszedł do mnie i z całych sił mnie przytulił, było mi znaczenie lepiej. Mimo że ostatnio cały czas się kłóciliśmy, to nadal ich bardzo kochałam, gdybym wiedziała że tego dnia to się stanie, nigdy w życiu, nie powiedziałabym tych przykrych słów do mamy. Jest mi tak strasznie przykro. Już wiem co to znaczy stracić bliskie osoby w tym samym czasie…. Chwilę jeszcze porozmawiałam z policjantami i opuścili mieszkanie. Nie włączaliśmy później już muzyki, nadal kazałam im się bawić, jednak oni nie chcieli, wszyscy razem usiedliśmy w salonie, pogrążeni w ciszy. Mariusz dalej się do mnie przytulał, w jego ramionach poczułam wsparcie, a za razem bezpieczeństwo, było mi tak dobrze, szkoda że ta chwila w krótce musiała się skończyć. Około 20:00 goście rozeszli się już do domów, jak wzięłam szybki prysznic i położyłam się do łóżka. Przez długi godziny zastanawiałam się dlaczego to im się zdarzyło im, a nie mi. Na szczęście zdałam sobie sprawę, że nie zostałam tu sama.
Wstałam dosyć wcześnie, zjadłam śniadanie, poszłam odświeżyć się po nocy, następnie powędrowałam do szafy, założyłam czarne rurki, do tego czarną bokserkę. Założyłam pierwsze lepsze buty z brzegu, wzięłam torebkę i poszłam załatwić sprawy na mieście. Długo po tym jak już wszystko zrobiłam błąkałam się sama po mieście, nie mogłam sobie znaleźć miejsca, po krótkim namyśle wróciłam do domu.
-Gdzie Ty tyle byłaś? To my się tu zamartwiamy, żeby nic Ci się nie stało, a Ty nawet nie zadzwonisz…- powiedziała na powitanie Sylwia.
-Byłam na mieście, dowiedziałam się że jutro jest pogrzeb.- odpowiedziałam, po czym znowu zaczęłam płakać, smutna pobiegłam do swojego pokoju. Sylwia przyszła zaraz za mną.
-Hej, już tylko mi tu nie płacz!
-Dobrze wiesz, że jest mi ciężko, równie dobrze wiesz jak to jest przeżyć śmierć rodziców. Co z tego, że ostatnio cały czas się kłóciliśmy?! Mimo to oddałam bym wszystko, żebyśmy teraz byli w domu wszyscy razem uśmiechnięci…
-Nie ważne jak jest źle, ja nie odejdę stąd, wezmę Ci za rękę i razem NAPRAWIMY TO!- wypowiedziała po chwili, byłam jej bardzo wdzięczna za to co dla mnie robi, mocno się do niej przytuliłam. Resztę dnia spędziłam w pokoju słuchając muzyki, wieczorem poszłam pod prysznic, zjadłam kolacje i położyłam się spać, bo wiedziałam że przede mną kolejny ciężki dzień. Wstałam bardzo wcześnie, nie mogłam już później zasnąć, postanowiłam że przebiegnę się, dobrze mi to z rana zrobi, nie było mnie ponad 2 godziny, gdy wróciłam wszyscy zdążyli już wstać, poszłam się ochlapać trochę zimną wodą i ubrałam się, następnie zeszłam do wszystkich zjeść śniadanie.
-Jak się czujesz?- spytał Mariusz, gdy tylko weszłam do kuchni.
-Jak na razie dobrze.- odpowiedziałam.- Ile jeszcze z nami będziesz?- dodałam po chwili.
-Jutro wracam do Spały. Mamy jeszcze trenować miesiąc, a potem dostajemy 2 tygodnie wolnego, tydzień treningów w Spale i jedziemy do Brazylii.- uśmiechnął się.- Może wyjedziemy gdzieś za granice? Co Wy na to?- zapytał.
-Pewnie, przyda mam się trochę wypoczynku z dala od obowiązków, prawda Edyta?
-Co? A tak, jasne, pojedziemy.- mruknęłam zamyślona, dokończyłam jeść i poszłam do swojego pokoju. Po kilku minut ciszy w jakiej siedziałam ktoś zapukał do moich drzwi.
-Proszę.- powiedziałam cicho, wycierając oczy z łez.
-Całymi dniami siedzisz sama w zamkniętym pokoju, może wyjdziemy gdzieś wieczorem? Do kina, na spacer, kolacje, kręgle gdzie kol wiek, tylko wyjdź w końcu z domu, proszę.- usiadł koło mnie Mariusz.
-Nie mam jakiejś specjalnej ochoty żeby stąd wychodzić.
-No nie daj się prosić.- uśmiechnął, tak pięknie że w pewnej chwili zapomniałam o całym świecie.
-No dobrze.- również uśmiechnęłam się, przynajmniej próbowałam. Mariusz wyszedł z pokoju, a ja zaczęłam się przebierać, na pogrzeb, który miał się odbyć za godzinę. Po nie całych 15 minutach, byliśmy w drodze do Kościoła. Zobaczyć trumnę z rodzicami nie codzienny widok i nikomu nie życzę, aby go zobaczyli. Ja nadal nie wierzyłam, że moich rodziców nie ma tutaj ciałem, jedynie mogłam się pocieszyć, że zawsze będą blisko mnie, ale duszą…
Po trzech godzinach męki i wylewania łez wróciliśmy do domu, nadal chciało mi się płakać, bo byłam bez radna nic nie mogłam zrobić, ale obiecałam Sylwii i Mariuszowi, że w końcu wezmę się w garść i nie będę tego robić. Przebrałam się, zrobiłam lekki makijaż żeby nie było widać moich czerwonych oczy od łez które już wylałam. Po chwili byłam już gotowa do wyjścia z Mariuszem.
-To co idziemy?- spytałam schodząc ze schodów.
-Jasne, pięknie wyglądasz.- powiedział, ja tylko się uśmiechnęłam. Zaraz później byliśmy już w drodze na miasto.
-To gdzie idziemy?- zapytałam.
-Kino, kolacja, kręgle?
-A może kino, hot-dogi i rolki?
-O tak zdecydowanie.- zaśmialiśmy się w jednym czasie. Razem z atakującym spędziłam, kilka wspaniałych godzin, odrywając się od wszystkiego chociaż na chwilę. Do domu wróciliśmy po 23, zaraz po tym położyłam się spać, bo od jutra znowu zaczynałyśmy trenować.

 ----------------------------------------------------------------------------------
No i mamy rozdział pierwszy :) Muszę Was o coś zapytać. Co ile chcecie,żebym dodawała rozdziały? 
Pytanie jest dla mnie ważne, więc proszę o odpowiedzi! :) 

niedziela, 29 września 2013

Prolog

06.05.2006r.

Minęło kilkanaście wspaniałych lat jak się poznałyśmy, wspólne wspomnienia te chwile wzlotów i upadków. Dziś razem obchodzimy 18 urodziny. Już jako maluszki leżałyśmy w szpitalu obok, a prawie że razem, tak zaczęła się nasza wspaniała przygoda z życiem…
Razem z Sylwią stanowimy duet nie tylko w szkole, ale również wspólnie jesteśmy parą w siatkówce plażowej. Chodzimy do klasy sportowej, aktualnie mieszkamy w Piotrkowie Trybunalskim, mamy tam świetne warunki do trenowania plażówki, a nasz trener jest znakomity, dzięki udanej współpracy w kole naszej trójki, odnieśliśmy już bardzo dużo tych największym zwycięstw, ale też nie raz poczuliśmy smak porażki. Moja cała rodzina ma przeciwko to, że uprawiam sport, niestety nie mam rodzeństwa, jedyna osoba, która mnie rozumiałam oprócz Sylwii to moja babcia, jednak ona zmarła 3 lata temu, była ona mi bliższa niż własna matka, teraz mi już została tylko moja przyjaciółka. Ostatnio w domu coraz częściej wybuchają wielkie kłótnie, pomiędzy mną, a rodzicami. W tym roku piszę maturę uczę się w każdym wolnym czasie, co prawda przez całe dnie ciężko pracuje, ale za to nie śpię po nocach, aby w tym roku jak najlepiej skończyć szkołę i móc się dalej rozwijać. Dokładnie 5 dni temu, po raz ostatni odezwałam się do matki…
-Ty gówniarzu myślisz, że nie mam nic ciekawszego do roboty tylko się z Tobą po lekarzach tłuc?! Zobaczysz zdasz maturę, pójdziesz na medycynę to już nie będziesz grać w tą bezsensowną siatkówkę!! Co masz z tego? Nic, tylko kości łamiesz!
-Zamknij się w końcu!!! Mam Cię dość i w dupie to mam co myślisz o mnie i o siatkówce, nikt Ci nie kazał ze mną jeździć, sama bym sobie poradziła, siatkówka to najlepsza rzecz jaka spotkała w życiu! I  wiesz co Ci jeszcze powiem?! Od dzisiaj będziesz mieć mnie z głowy, wyprowadzam się, w końcu już  jestem pełnoletnia i nie powinno Cię już obchodzić moje życie! Żegnaj.- wykrzyczałam, poszłam po wszystkie walizki i pudełka, następnie wpakowałam je w samochód Mariusza, brata Sylwii, udało mu się urwać ze zgrupowania i przyjechać na kilka dni do domu, między innymi na urodziny siostry. Mariusz i Sylwia mieszkają razem w jednym małym, ale przestronnym  domku. Ich rodzice zginęli tragicznie w wypadku samochodowym, gdy jeszcze byli mali od tej chwili zamieszkam razem z nimi.
-No to witaj Edytko w naszym skromnych progach.- uśmiechnął się atakujący, po czym zaprowadził mnie do mojego nowego pokoju.- Pomóc Ci się rozpakować?- dodał po chwili.
-Nie trzeba poradzę sobie, możesz zrobić herbaty.- odwzajemniłam uśmiech.
-Dobrze, co tylko chcesz, ale na pewno sobie poradzisz?
-Tak, pewnie idź już.- rzuciłam w niego poduszką.
-A kiedy Sylwia wróci?
-Nie wiem, poszła coś załatwić na imprezę.
-A to kiedy już ją robicie?
-Jutro, zapominalski strasznie jesteś.- zaśmiałam się.
-Wiesz to przez te treningi, Raul ostatnio dał nam w kość.
-No cóż, grasz w reprezentacji, nie powinieneś narzekać, no gdzie jest ta moja herbata?!- popędziłam go.
-No chwileczkę no.- zaśmiał się i poszedł do kuchni, mimo  że wzięłam ze sobą chyba wszystkie rzeczy z domu, to rozpakowanie tego zajęło mi tylko godzinę, z małą pomocą Pana tego domu.
-Choć do kuchni, robiłem nam herbatę i kanapki.- powiedział po chwili. Uśmiechnęłam się i poszłam razem z Mariuszem zjeść ..
*5 dni później*

-No w końcu, już myślałam że przez cały dzień będę musiała z nim siedzieć. – mruknęłam żartem.
-Nie będziesz, spokojnie- puściła mi oczko.- Skończyłaś już wszystko robić?
-Tak, a co?
-No to jedziemy do Łodzi na zakupy.- odpowiedziała wesoło.- Mariuszku ukochany braciszku…
-Nawet nie myśl.
-Tak myślę, albo pożyczasz mi samochód albo jedziesz z nami do galerii.
-Ale dlaczego aż do Łodzi? Nie możecie zrobić zakupów tutaj albo w Bełchatowie?
-Nie i nie marudź, sobie też mógłbyś kupić jakieś nowe ciuchy.
-No dobra, dobra. To co jedziemy już czy czekamy na coś jeszcze?

-Ja się jeszcze muszę przebrać, za chwilę do Was przyjdę.- powiedziałam szybko i poszłam założyć inną świeżą bluzkę. Po niecałej godzinie byliśmy na miejscu. Po dwóch godzinach łażenia po sklepach w końcu znalazłyśmy coś dla siebie, na naszą imprezę urodzinową. Kupiłam sobie krótką turkusową sukienkę z beżowymi dodatkami i beżowe szpilki na platformie. Sylwia postawiła na fioletową tunikę i czarne szpilki. Mimo, że byłyśmy siatkarkami to miałyśmy obydwie jedyne 1,75m, dlatego też nie musiałyśmy sobie odmawiać eleganckich butów, zwłaszcza gdy przeważnie spędzamy czas w gronie wielkoludów. Po godzinie byliśmy już w domu, między czasie zjedliśmy jeszcze obiad, szybki prysznic, lekki makijaż, ubranie nowych ciuchów i czekaliśmy już naszych gości. Niemal każde urodziny robiłyśmy razem, na naszym przyjęciu byli głowie znajomi z boiska, z naszego środowiska, nie brakowało też zawsze kilku chłopaków z kadry, oraz dziewczyn. Po nie długim czasie, wszyscy już byli. Zabawa trwała w najlepsze, dopóki ktoś nie zadzwonił do drzwi…
------------------------------------------------------------------------------------
No i jest prolog :) Czekam na Wasze pierwsze opinie :) 

piątek, 27 września 2013

Intormacja!

Już nie długo ruszam z nowym opowiadaniem. Dobrze znacie mnie z opowiadania o Patrycji i Łukaszu :)
Serdecznie Was pozdrawiam,myślę że spodoba Wam się to co zaczynam znów pisać :)


Wasza Jotkaa. :*